26 cze 2009

Do Gwiazd ! Częśc Szósta - Tam gdzie nie sięga wzrok.

- Prawie sześć godzin – stwierdził jakby do siebie Stewart Johnson - Mamy już wstępną diagnozę uszkodzeń ? – zapytał jednego z inżynierów wyższej rangi.

- Generator lasera został zniszczony, nie działa wewnętrzny pierścień, nie można stwierdzić stanu Pola Dylatacji Czasu. Jego konstrukcja prawdopodobnie również została uszkodzona podczas przeciążenia. Ponadto straciliśmy większą część mocy, silniki grawitacyjne dopalają się, gdy padną zejdziemy z orbity Wenus. Odkryliśmy także wyrwy w kilku wewnętrznych sektorach obsługowych. Jakimś cudem przetrwała aparatura pomiarowa, będziemy w stanie odebrać transmisję z Plutona. O ile z Babilonu cokolwiek pozostało. Przy wystrzale statek zachował się tak jak nigdy nic wcześniej na testach. Nie wiadomo czy ktokolwiek przeżył. – zakończył odpowiedź inżynier. Johnson z pewnością oczekiwał lepszych wiadomości, cieszył się jednak, że on i cała reszta załogi jeszcze żyją. Gwałtowna decyzja, którą podjął mogła kompletnie zniszczyć konstrukcję. W porównaniu z tym drobne uszkodzenia to koszt, który został wkalkulowany w ryzyko budowania takiej stacji. Oczekiwanie na wiadomości z Plutona miały właśnie dobiegać końca. 5 godzin 54 minuty 11 sekund , dokładnie tyle trwała podróż danych. – Otrzymano telemetrię zwrotną – zakomunikował komputer i wyświetlił holograficzną wiadomość, według której 370 tysięcy kilometrów od stacji badawczej przy orbicie Plutona przemknęła sygnatura energetyczna oraz słabe pole grawitacyjne co jednoznacznie wskazywało na to iż konstrukcja Babilonu przetrwała i pomknęła do celu z ustaloną prędkością. Wybuchła ogólna radość, ludzie klaskali, podawali sobie ręce, niektórzy wycierali oczy, inni siadali na krzesłach z ulgą wypisaną na oczach, jeszcze inni nie przerwali pracy próbując naprawić możliwie dużo elementów Jerycha, jedynie jedna osoba wydawała się być niewzruszona. – Za szybko !!!– wrzasnął Johnson – dodatkowe dwie sekundy – stwierdził któryś badacz – dodały prędkości, Babilon leci teraz z 302c zamiast 300c stąd ta różnica. – dodał. – Nie rozumiesz do cholery !? – wykrzyczał Stewart – Wszystkie nasze obliczenia zostały wykonane dla 300c, jeśli wszyscy leżą w komorach stazy i nikt nie skoryguje toru lotu miną się z Y270E13 o dobre 10 lat świetlnych. Nawet przy maksymalnej prędkości lotu podświetlnego dotarcie tam zajmie im kolejne 20 lat, nie wspominając, że HL2000 może w ogóle ich nie obudzić dopóki nie rozpozna właściwego gwiazdozbioru, a nie rozpozna go bo minie się z nim w granicach, których nikt nie przewidział – grzmiał Johnson. Ogólna radość ustała i zapanowała niemal całkowita cisza. – Skazałem tych ludzi na śmierć – dodał po czym zamilkł. Tymczasem około 200 miliardów kilometrów od Ziemi Babilon mknął przez ogromną przestrzeń próżni, która wypełnia wszechświat. Problemy małej Ziemi zostały daleko w tyle, ile znaczy jedna planeta w obliczu całej galaktyki, ile znaczy jedna galaktyka w obliczu wszechświata. Dzień za dniem potężny ludzki okręt przecinał bezmiar pustki, kilkanaście istnień zamrożonych w komorach stazy pod opieką superkomputera nieświadomych było niebezpieczeństwa jakie czekało na nich u kresu ich długiej podróży jeśli nikt nie obudziłby się na czas…

Mijały dni i tygodnie, bezkresna przestrzeń nie miała końca. Ziemia i Układ Słoneczny zostały w tyle tak daleko, że Słońce było już tylko maleńką, dodatkową plamką na widocznym gwiazdozbiorze. Gwiazdozbiorze, który wciąż nie poruszał się względem statku. Nawet trzystukrotność prędkości światła nie gwarantowała wizualnego przesunięcia gwiazd. Jedynie Słońce oddalało się a jego odblask blaknął z czasem. Ludzkość nie była gotowa na podróże gwiezdne. Im więcej Babilon kilometrów pokonał tym więcej pewności, mógł mieć obserwator z wyższej egzystencji. Najgenialniejsze umysły wyznaczyły kurs obliczając prędkość na 300c, tymczasem już teraz nawet najnowocześniejszy superkomputer całej ludzkości – HL2000 nie był w stanie skorygować owego kursu sam, bez ingerencji człowieka – nie był w stanie rozpoznać zmiany, nie był w stanie określić prędkości. W nadświetlnej wszystko jest inne. Obrazy bliskie przemykają przed oczyma jak smuga ledwo widzialnego pyłu. Obrazy dalekie – gwiazdy, gwiazdozbiory, konstelacje, galaktyki – wszystko to widać było normalnie (o ile można stwierdzić normalność będąc tak daleko od standardowego – ziemskiego – punktu obserwacji). W zasadzie tylko olbrzymi poblask cząstek światła rozpraszanych przez masę statku pędzący za nimi jak tunel areodynamiczny w atmosferze wskazywał w jakim są stanie fizycznym.
Gdyby komputer męczył się nudą umarłby już dawno. Minął ponad rok podróży, nieświadoma niczego załoga wciąż trwała w stanie zawieszenia. Przeczucie Johnsona z każdym dniem stawało się bliższe prawdy. Tymczasem zupełnie niespodziewane wydarzenie wybiło z rytmu monotonię podróży. Kilkanaście diod Hala zaświeciło wskazując zmiany, których nie oczekiwano tworząc obliczenia w systemie nawigacyjnym. Przeraźliwe buczenie poniosło się echem w absolutnej ciszy odbijając się od tytanowych ścian statku. Hologram zaświecił się i nie wiedzieć komu zakomunikował wściekle czerwonym napisem – Ostrzeżenie, zmiana programu, rozpoczynam sekwencję wybudzania głównego mechanika – Wirtualny kursor tykał wskazując stan procesu. W końcu HL2000 zapalił wszystkie światła. Babilon został obudzony.

Markus Twain miał około 50 lat – wyglądał na góra 30 .. od 20 zajmował się problemami nawigacji międzygwiezdnej, był też jednym z oryginalnych twórców Babilonu. Okazja, którą mu zaproponowano okazała się lepsza niż jego oryginalna wizja stąd przystąpił do niej z zapałem, jakiego nie miał nawet wcześniej. Znał ten okręt jak własną kieszeń. Wiedział, że obudzenie go w połowie podróży nie znaczyło niczego dobrego. – Hal , rozmroź komory 5, 7 i 12 – rzekł nieco zdezorientowany człowiek. Ponad roczny pobyt w stazie nie był niczym do czego człowiek mógłby przywyknąć. Organizm po przebudzeniu był słaby, pozbawiony energii, człowiek zataczał się na nogach i był zamroczony. Świadomość ryzyka działała jednak dopingująco. Markus ruszył w kierunku ambulatorium, wziął zestaw leków po przebudzeniu. Miały uzupełnić niedobór witamin, minerałów i prostej energii w organizmie oraz pobudzić wydzielanie specyficznych hormonów w mózgu. Przygotował też zestawy leków dla pozostałych 3 wybudzonych osób. Jego następne kroki skierowane zostały ku centrum kontroli.

- Co do cholery ? - mruknął spojrzawszy na wyniki wyświetlane na holograficznym projektorze. Hal – potwierdź jeszcze raz wyniki, te liczby się nie zgadzają – wydał komendę głosową. Pasek postępu wyzerował się i jeszcze raz strumień energii przeszedł przez terminal wymuszając spektakularnie skomplikowane obliczenia. Wyświetlony wynik nie różnił się znacząco od wyświetlonych poprzednio. Była jednak jedna niepokojąca zmiana.

Wszyscy członkowie załogi, kolejno dodatkowy pilot, nawigator oraz technik dołączyli do Markusa przeglądając dane, które otrzymali a owe dane nie pasowały do niczego co mogli przewidzieć. Burza mózgów trwała. Naukowcy kolejno wprowadzali nowe symulacje, terminal kolejno przetwarzał je i porównywał z danymi, tymczasem jedna zmienna ciągle rosła podnosząc niepokój. – P3X-154 .. niech to szlag ! – wrzasnął Markus. Pozostała trójka naukowców spojrzała na niego pytającym wzrokiem - Czarna dziura ! Pamiętam jak liczyliśmy pierwotny kurs. Przecinał on bliską orbitę czarnej dziury. Odległość oczywiście była bezpieczna, jednakże jeżeli cokolwiek poszło nie tak, mogliśmy wylądować w polu jej oddziaływania. Dlatego ta zmienna rośnie ! – wskazał na wskaźniki na terminalu po czym wydał polecenie – Hal. Utrzymując linię kursu wyznacz prędkość, którą musielibyśmy mieć aby minąć się z Czarną dziurą na P3X-154 w odległości oddziaływania. – SI przyjęła komendę i rozpoczęła obliczenia. Po chwili wraz z wyświetleniem liczby, którą znał już wcześniej Stewart Johnson HL-2000 głosowo zakomunikował – Minimalna prędkość potrzebna do przecięcia się z oddziaływaniem osobliwości to 301.27 c , mając na względzie dane, które zebrałem wykalkulowałem bardziej prawdopodobną prędkość oscylującą wokół 302.001 c. Miniemy osobliwość w odległości 11 milionów, 798 tysięcy i 652 kilometrów . Wystarczająco blisko by znaleźć się w polu zakrzywienia grawitacji. Skoryguj kurs. – W pomieszczeniu kontrolnym słychać było tylko oddechy inżynierów. Nawigator rzekł w końcu - 302 c ? Boże .. wszystkie nasze pierwotne obliczenia właśnie przestały istnieć. Jeśli nie skorygujemy kursu zostaniemy ściągnięci ku Dyskowi Akrecyjnemu i wystrzeleni w innym kierunku – innymi słowy tragicznie zeszliśmy z kursu. Potrzebuję trochę czasu na nowe obliczenia. Przyda mi się jakakolwiek pomoc, muszę też skorzystać z pomocy SI. Jeśli nie ma nic innego do roboty zacznę natychmiast.

Obliczenia trwały a Babilon zbliżał się do najpotężniejszego obiektu znanego ludzkości. Czarna dziura to pozostałość po potężnej gwieździe, która zapadła się pod wpływem własnej grawitacji ściskając cząstki składające się na nią do gęstości, która przekracza wszystko znane we wszechświecie. Ten relatywnie niewielki obiekt jest tak ciężki i wytwarza tak potężną grawitację, że ściąga do siebie wszystko w promieniu setek milionów kilometrów włączając w to całe gwiazdy czy światło, które mimo swojej mocy ma jej za mało by uciec tak potężnemu przyciąganiu. Babilon miał jednak więcej owej energii. Był w stanie wyrwać się z dysku wciągniętej materii, trzeba było jednak obliczyć tor dzięki któremu udałoby się wrócić do starej drogi i kontynuować podróż. Nawigator wychodził z siebie, całymi dniami opracowywał i rozkazywał obliczyć terminalowi nowe symulacje. Po dobrym tygodniu udało mu się obliczyć trajektorię lotu uwzględniając wszystkie relatywistyczne problemy jakie można by napotkać po drodze. Wyznaczony czas wykonania korekty napływał .. w końcu Markus wraz z nawigatorem wydali polecenie – Hal przygotuj się do wykonania algorytmu poprawy kursu za 3..2..1 . teraz ! – lewe boczne silniki podświetlne rozpaliły się i pełnym ciągiem popchnęły okręt w kierunku przeciwnym do ściągania przez osobliwość. Dodatkowa prędkość 0.5 c z jednej strony wystarczała, żeby nadać jakąś manewrowość Babilonowi z siłą 1/604 aktualnej prędkości potrzeba było kilku miesięcy na wykonanie odpowiedniej paraboli. Łączyło się to z maksymalnym wytężeniem silnika ale i olbrzymim poborem mocy. Szczęśliwie tej ostatniej było pod dostatkiem. Ostatecznie okręt opuścił strefę działania czarnej dziury i pomknął dalej w kierunku Y270E13 Inżynierowie wrócili do komór uśpienia i kontynuowali swoją podróż do nowego świata.

Minął kolejny rok. Manewr udał się i silniki podświetlne wyłączyły się dobrych kilka miesięcy temu. Tymczasem podróż ostatecznie zbliżała się ku końcowi. HL-2000 zgodnie z zapisanym programem ponownie rozświetlił Babilon. Tym razem jednak wszystkie komory uśpienia zostały wyłączone. Cała załoga – miała teraz tydzień czasu na przygotowanie się do przeprowadzenia operacji wyhamowania pojazdu. Tydzień i będą u kresu podróży – tak długiej i niebezpiecznej. W końcu dotrą tam gdzie nie dotarł jeszcze nikt.

Koniec części 6.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz