11 gru 2009

Preludium. Rozdział drugi - Bohaterowie cz. 5

- Pani Admirał – Pułkownik Frazer przerwał roztargnienie dowódcy SharpShootera.
- Tak? – wyrwana z zamyślenia Monike spojrzała na swojego podkomendnego.
- Mam już te koordynaty. Trochę to trwało, bo trzeba było wprowadzić sporo niewiadomych. Według analizy jest 72% na pojawienie się floty w tym miejscu, kolejne 17% tutaj i ostatnie 11% tu – zaznaczał na mapie międzyplanetarnej poszczególne lokacje.
- Spory rozstrzał. 72% to dużo. Więcej niż zakładałam pierwotnie. Marks proszę skontaktować się z resztą statków. Lecimy w podane koordynaty. Staniemy w samym środku lokalizacji.
- Tak jest! – odrzekł po czym zabrał się do roboty.
Chwilę później byli na miejscu. Monike zaryzykowała wybierając jedną z wielu przewidywanych lokalizacji. W jej sytuacji każda, nawet nieznaczna pomyłka oznaczała zaprzepaszczenie szansy na wykonanie manewru, który wymyśliła. Równie dobrze flota mogła wyskoczyć po drugiej stronie Słońca. W tej chwili nie miało to już jednak znaczenia. Termin, przewidziany przez Wojcika niedługo miał się skończyć. Frazer ustawił pancernik na pozycji.
- Marks, zainicjuj połączenie z resztą statków. – wydała rozkaz.
- Tak jest madame! Połączenie gotowe, może pani mówić kiedy tylko zechce. – odparł operator.
- Uwaga. Mówi Admirał Ayana. Myślę, że pora wyjaśnić mój plan. Z depeszy, którą otrzymałam od naszego szpiega wynika, że w ciągu najbliższych kilku minut flota Reven Ao wyleci w przestrzeni Sol i rozpocznie atak na Ziemię, w celu zniszczenia Rządu Galaktycznego. Z podanych koordynatów wyjściowych floty, superkomputer wyliczył olbrzymie prawdopodobieństwo wyjścia wrogich statków z Hiperprzestrzeni właśnie w miejscu, w którym teraz dryfujemy. W momencie wyjścia z nadświetlnej ich tarcze oraz czujniki będą osłabione do stopnia, który możemy wykorzystać. Strategiczne położenie pozwoli nam zaatakować kilka, być może, szczęśliwie dla nas, największych statków w chwili ich słabości co może nie zrównoważy, lecz da nam większe szanse w nadchodzącej bitwie. Pancernik Archer ustawi się na lewej burcie w odległości zasięgu strzału. Jakikolwiek okręt wyjdzie z okna w tym miejscu zostanie ostrzelany z dwóch stron i zniszczony nim wykona jakikolwiek ruch. Niszczyciele schowają się za naszym pancerzem, Hercules za Archerem, Hermes za mną, rażąc torpedami protonowymi każdy statek, który zgubi tarczę. Pamiętajcie. Od tej chwili, cokolwiek wyjdzie z Hiperprzestrzeni jest naszym wrogiem. Nie czekajcie na sensory i czujniki, walcie ze wszystkiego co macie. Pokażmy im, kto tu rządzi! Stanowiska bojowe. Strzelać bez rozkazu. – podniosła morale.
Miniflota ustawiła się w podanych odstępach i czekała na nadchodzące. W oddali. Z tej perspektywy, tak blisko rozżarzonej korony słońca mrówczyły się zastępy ludzi. Bezbronna Ziemia otoczona kordonem cywilnych statków, rozmieszczonych tak ciasno, że wróbel by się nie zmieścił, świeciła własnym blaskiem niezliczonych świateł. Wszyscy ci ludzie, nieświadomi tego co zaraz nastąpi, budowali swoją przyszłość i przyszłość ludzkości. Handlarze, światłe umysły, ważne osobistości. Elita galaktyki w jednym miejscu. Ayana przeraziła się na myśl, jak wielka odpowiedzialność spadła właśnie na jej barki. Zacisnęła zęby i spojrzała na zegar. Pozostało kilkadziesiąt sekund. W końcu przemówiła do załogi.
- Podnieść tarcze. Załadować wszystkie baterie i wypełnić je Superia. Mają być gotowe do strzału. Przygotować się na wstrząsy i wybuchy. Dajcie z siebie wszystko. – Podobne słowa padły również w pozostałych statkach. Ostatnie kilka sekund…
- Wykrywam wiele otwierających się okien Hiperprzestrzeni. Wchodzą między nas! – krzyknął Marks.
- Świetnie! Lewa burta OGNIA! –
Dokładnie w tym momencie niedaleko Archera wyłoniła się sylwetka potężnego pancernika. Działa Ziemskich statków wypluły kilkaset plazmowych pocisków i torped. Bezkresna czerń kosmosu rozświetliła się na chwilę oślepiającym blaskiem. Pierwsze pociski plazmy wystrzelone z bliższego statku, z potężną prędkością rozbiły się o niewidzialną barierę, która nagięła się lekko i rozproszyła energię po całej swojej długości. Kolejne i kolejne pociski rozbijały się o pole siłowe wrogiego statku. Gdy wydawało się, że tarcza wytrzyma całą salwę, pierwszy pocisk przedarł nagiętą tarczę i z dziesiątą częścią swojej mocy uderzył w pancerz wypalając niewielką dziurkę w tytanowym poszyciu. Kolejne pociski przedzierały się przez tarczę, która nie mogąc skompensować tak potężnych ilości energii przepuszczała ograniczoną jej ilość, zapobiegając pełnemu kolapsowi ochronnej bariery, plazma jednak bezlitośnie bombardowała. Ostatnie pociski salwy Archera uderzyły w kadłub z połową swojej mocy wypalając kilkunastocentymetrową dziurę. Okręt przetrwał. Z drugiej jednak strony napływała salwa od SharpShootera. 200 dział wypaliło w czterech turach oddzielonych o milisekundy, toteż strumień plazmy tworzył niemal jednolitą ścianę ognia, ścieśniającą się wraz z przewidywanym dotarciem do celu. Pierwszych kilka pocisków przedarło się przez barierę i uderzyło z 70% skutecznością. Każdy kolejny wpadał jak w masło. Bariera ochronna nie wytrzymała. Strumień pola elektrycznego rozstąpił się tuż przed tym jak 50 jednoczesnych pocisków wpadło w poszycie okrętu na całej długości powodując wstrząs całego kadłuba. Tytanowe poszycie przetrwało, mimo wypalenia połowy swojej masy, w tej jednak chwili trzecia z czterech warstw plazmy uderzyła w te same miejsca przepalając się na wylot. 250 metrów kwadratowych poszycia zostało rozdartych powodując gwałtowną dekompresję w wielu poziomach. Czwarta część wpadła do środka powodując olbrzymie spustoszenie wewnątrz. O ile zewnętrzny tytan przystosowany był do kompensowania olbrzymich temperatur, o tyle wnętrze nie miało takich luksusów. Każdy jeden pocisk mający temperaturę kilkudziesięciu tysięcy stopni wpadał przez stalowe grodzie i ściany wypalając dziury nawet do 100 metrów wgłęb i eksplodując na końcu wędrówki. Szczęśliwie dla Ayany, czwarta tura trafiła w kilka dział wrogiego okrętu. Naładowane pojemniki z Superia eksplodowały pod wpływem temperatury i wywołały masywną reakcję łańcuchową. Przedarte grodzie nie mogły zatrzymać kolejnych wybuchów. Rozprężona gwałtownie Superia mogła wybuchnąć tworząc nawet 50 metrową kulę ognia. Odległość między działami to 20 metrów. Sprawiało to, że każdy kolejny pojemnik detonował dwa następne. W końcu cała prawa burta Raveńskiego pancernika została rozerwana na strzępy. Okręt stracił ponad 100 metrów swojej szerokości i odsłonił niektóre z witalnych systemów. Generator zniszczonej tarczy, komunikacja, Hipernapęd i nawet część silników podświetlnych przestały działać. Na domiar złego do ataku przyłączyły się Niszczyciele. 4 torpedy protonowe właśnie zmierzały z dwóch kierunków. Dowódcy tych statków czekali na opadnięcie tarczy. Torpeda protonowa poza potężną siłą ognia miała tę samą wadę, co wszelkiego rodzaju rakiety. Każda miękka tarcza była w stanie pochłonąć 100% uderzenia nie tracąc mocy. Na ich nieszczęście wszystkie dzisiejsze pancerniki miały taki rodzaj tarcz. Z drugiej strony, oczekiwali na mniejsze statki, które pozbawione pancerza ratowały się twardą tarczą. Pociski powoli, mając na uwadze szybkość plazmy, zbliżały się do celu. Dwie od strony Archera eksplodowały na styku z pancerzem wyrywając olbrzymie, ponad stumetrowe dziury. Torpedy z prawej burty nie napotkały takiej przeszkody. Wleciały wewnątrz statku rozbijając się o wewnętrzne pokłady i eksplodując niemal rozerwały statek na trzy części. Pancernik maszynoludzi został unieszkodliwiony. Dryfował teraz w przestrzeni ziejąc dziurami. Z wnętrza, wraz z powietrzem ulatywały przedmioty i istoty. Przerażone i wykręcone z bólu, zamarznięte na kość w przestrzeni. Cała akcja niszczenia trwała raptem kilka sekund. Kolejne okręty Reven wlatywały w przestrzeń Sol. Niszczyciel wyszedł blisko prawej burty SharpShootera i nim zorientował się w sytuacji został zbombardowany całą salwą z prawej burty. Twarde tarcze skompensowały 2 pierwsze serie po czym przeładowana opadła. Kolejne dwie wdarły się głęboko w kadłub wywołując serię eksplozji, która rozerwała statek na strzępy. Mgnienie oka później kolejny wynurzył się tak blisko prawej burty, że dwie maszyny starły się tarczami. Miękka, potężna ochrona pancernika odparła natarcie bez własnej szkody. Niszczyciel Ao nie miał tyle szczęścia. Jego tarcza opadła i okręt padł łatwym łupem dwóch torped protonowych, które sprawiły, że zasypał szczątkami okoliczną przestrzeń. Jakaś fregata nie miała szczęścia gdy otworzyła okno hiperprzestrzeni bezpośrednio przed Herculesem rozpłaszczając się jego tarczy. Kolejna otrzymała salwę od Archera i zniknęła z radarów. Pierwszych 10 sekund bitwy było wspaniałym sukcesem. Reszta właśnie miała się zacząć.
**1
- Status sytuacyjny – głos Azulvagiera rozbrzmiał na mostku po kilku sekundach od wyjścia z hiperprzestrzeni. Jego flagowy okręt doleciał jako ostatni i przegapił piekielne widowisko. Dodatkowo wyleciał na sam przód, nieświadomy toczącej się właśnie bitwy, zostawił armadę za plecami.
- Panie. Pierwszy skan czujników wskazuje 37 statków w najbliższej przestrzeni. Brakuje dwóch. Powinniśmy czekać na stabilizację czujników, czy ruszamy? – Odparł flegmatycznie, za razem pytając podwładny.
- Poczekajmy. Dwaj spóźnialscy lepiej niech mają dobre wytłumaczenie. –
- Panie… Coś dziwnego jest w tych odczytach. – Nie zdążył dopowiedzieć kiedy aparatura komunikacyjna doszła do siebie po kilkunastu sekundach bezczynności i wyłapała z eteru pierwsze niespokojne krzyki.
- Ksssh… uważać na… ksssh… do cholery... ksssh… uderzenie – głos, który wręcz wykrzykiwał komendy musiał mieć ważne powody by wtrącać się w kompetencję Azulvagiera, bądź komunikacja dochodziła na kanale czerwonym z któregoś statku. Tak czy owak odgłosy umilkły i wywołały niemałą konsternację pośród załogi Flagowca Reven.
- Co tam się dzieje? Mamy w końcu odczyty z czujników? – spytał niewzruszony przywódca.
- Panie… Wpadliśmy w zasadzkę! – zakrzyknął podwładny z wrażenia. Gdyby w jego syntetycznym ciele płynęła normalna krew to zbladłby właśnie. – Nasze okręty wpadły w zasadzkę. Część z nich jest zakleszczona w bitwie z 4 ziemskimi okrętami. Jednym z nich jest ShaprShooter. Z radaru wynika, że straciliśmy po 2 okręty z każdego typu. – dodał przerażony.
- Ohh, Ziemianie zostali ostrzeżeni. Wspaniale więc. – Przyklasnął swoimi mechanicznymi dłońmi.
- Panie, czy mogę wiedzieć, co jest tak dobrego w utracie części floty? – nieśmiało zapytał operator.
- Jeśli Ayana zdecydowała się zaryzykować przyjęcie nas na polu wyjścia to znaczy, że te 4 statki to nasza jedyna przeszkoda do zniszczenia Ziemi. ShaprShooter czy nie, zostaną zgładzeni. Zawracaj. – Okręt przywódcy powoli rozpoczął manewr odwracania pancernika. W czasie gdy przeprowadzał spokojną konwersację nie niepokojeni zbytnio podwładni Ayany ostrzelali kilka niszczycieli. Czujniki w końcu jednak pokazały obecność intruzów i Reveńskie siły rozpoczęły przegrupowywanie wokół Ziemskich statków.
**2
- Lewa burta ognia – wydał rozkaz pułkownik Marsh, dowódca Archera ostrzeliwując zbłąkaną, niczego nieświadomą Reveńską fregatę. Potężne pociski z plazmy przebiły się przez tarcze i wywierciły na wylot dziury w skromnym, stumetrowym statku.
- Obiekt zneutralizowany – zakomunikował operator radaru.
- Świetnie. Baterie ładuj, Johnson zabierz nas pomiędzy te dwa niszczyciele – wskazał palcem na hologramie wyświetlającym stan floty. Ich 4 statki wyglądały bardzo skromnie pośród wszystkich obcych kropek, wiedział jednak, że mają jeszcze kilka sekund nim ich aparatura dojdzie do siebie i dowiedzą się co w zasadzie się stało. Statek ruszył, potężne silniki wykonały manewr podejścia, ShaprShooter wydawał się podejmować kolejnego pancernika.
- Obie burty w zasięgu – stwierdził fachowiec od uzbrojenia.
- Wszystkie baterie, ognia! – Rozkaz poszedł i kolejne świetlne fale rozeszły się po przestrzeni. Jeden z zaatakowanych Reveńskich okrętów zdołał ustabilizować czujniki i wykrył zbliżające się niebezpieczeństwo. Za późno jednak i jedyne co zdołał krzyknąć w eter to rozkaz „Trzymajcie się”. Próżny. Rozświetlona Superią plazma przebiła się przez kadłub jak przez masło wyrywając masywne dziury w sercach dwóch maszyn niszcząc je i wszystko co w nich. Herkules i Hermes atakowały pomniejsze Fregaty potężnymi torpedami. W końcu Revenianie zdali sobie sprawę z powagi sytuacji i przegrupowali spychając Ziemskie statki blisko siebie.
**0
- Eric, obrót o 12 stopni na prawą burtę i wypal ze wszystkich dział w tego pancernika. Chcę, przełamać jego tarcze zanim zorientuje się gdzie jesteśmy. – wydała rozkaz Ayana. Pociski poleciały w przestrzeń dosięgając pancernika niemal przy końcu zasięgu na lewej burcie. Nieszczęśliwie dla Ziemskiej floty, tarcza zdążyła się zregenerować. Znaczyło to, że inne instrumenty lada moment przestaną doświadczać trudności związanych z pobytem w hiperprzestrzeni. 4 salwy rozbiły się o powierzchnię pola elektromagnetycznego nie przechodząc przezeń głębiej. Z całą pewnością osłabiło kondensatory, jednak nie wyrządziło żadnych szkód.
- Madame, odpowiadają ogniem! – Niespokojnie stwierdził Marks, Frazer zaraz potem zakomunikował brak penetracji tarczy.
- Więc zaczyna się prawdziwa bitwa. Baterie ładuj i wypalić jeszcze raz w tego pancernika. Niech Archer obróci się i uderzy od prawej burty, tylko na miłość boską niech nie trafią Herculesa, Hermes storpeduje kadłub gdy tylko ten cholerny Reveński statek zgubi te tarcze. – rozkazała Monike.
Pierwsze serie Reveńskich pancerników obróciły się w stronę centrum bitwy i oddały strzał w kierunku najdalej wysuniętego Herculesa. Ich działa może nie były tak mocne jak te na flagowcu, jednak z całą pewnością dorównywały uzbrojeniu Archera. W radiu słychać było paniczne wołanie dowódcy.
- Manewry wymijające, uważaj, z lewej! Wzywamy pomocy! Mejdej, mejdej, Hercules pod ciężkim ostrzałem… Za dużo strzałów… Tarcze opadły... Nie utrzymamy się! Mejdej, mejdej! – na ziemskim okręcie działy się drakońskie sceny. Tarcze okrętu opadły pozwalając wściekłym pociskom przebijanie się wgłęb okrętu.
- Wyłącz to – rozkazała smutnym głosem Ayana. – Nie możemy nic dla nich zrobić –
Zupełnie na jej potwierdzenie potężna salwa trafiła Herculesa zdzierając z niego połowę poszycia i docierając do rdzenia. Skupiona w silnikach energia wyzwoliła się gwałtowną reakcją rozrywając statek na części niemym wybuchem. Jedyne co zostało to mała kropka na radarze, która właśnie przygasła i zniknęła w odmętach zapomnienia.
- Szlag by to. Marks, łącz z Archerem, niech oflankuje tego pancernika, Hermes ma siedzieć pod naszym ogonem i bombardować fregaty dopóki nasz cel nie zgubi tarczy. Frazer, cała naprzód, Kurs 24J.M17.TB od 1317. – Wydała rozkazy.
- Madame, chce pani władować się bezpośrednio pomiędzy te pancerniki? Stąd możemy strzelać niezagrożeni. – pierwszy oficer zakwestionował decyzję.
- Rób co mówię, nie czas na pierdolenie – Ayana wyraziła swoją dezaprobatę. Bitwa to stanowczo nie czas na kwestionowanie decyzji przywódcy.
Wymiana ognia rozgorzała w najlepsze. SharpShooter i Archer pozostali w ruchu przez co zbierali tylko cząstkowe salwy, Jakkolwiek 5 pancerników przeciwko dwóm nie dawało im olbrzymich szans. Tarcze Ziemskiego flagowca wykazywały 95% użyteczności. Wiedziony kursem ustalonym przez Ayanę okręt wpuścił się w tunel pomiędzy największym skupiskiem Reveńskich sił. Cztery skupione blisko siebie pancerniki niemal zapraszały pomiędzy siebie.
- Nie zwalniać, cała wprzód, gdy tylko znajdziemy się pomiędzy celem a kolejnym pancernikiem, zamarkuj całą wstecz, ognia ze wszystkich salw, potem kurs na 19C.F03.S17 po łuku, oskrzydlisz go przelatując pomiędzy kolejnymi dwoma.- kolejne komendy wypłynęły z jej ust. Wydawała się wiedzieć co robi, jednakowoż była w końcu zwierzchnikiem floty Ziemi.
SharpShooter z całą prędkością wpadł pomiędzy dwa pancerniki, które przewidując taki kurs ustawiły się burtami do siebie. Okręt Ayany zamarkował zatrzymanie się po czym wypalił ze wszystkich dział z perfekcyjną celnością rozbijając kolejne warstwy plazmy o pola siłowe i gwałtownie przyśpieszył. Ku zaskoczeniu maszynoludzi ich zwrotny ogień nie napotkał przeciwnika a jedynie pustą przestrzeń przez co zbombardowali siebie nawzajem dodając kolejne ździebełko do zniszczenia kondensatorów. Jak dotąd siły Reveńskie wydawały się nie wiedzieć co robią, w końcu jednak dobra passa zaczęła się kończyć. Okręt Azulvagiera zawrócił i skierował się z całą mocą wprost na Archera.
**1
- Panie, Ziemski pancernik na wprost. Co robić? – zapytał adiutant Azulvagiera.
- Cała moc na kurs kolizyjny. Ostrzeliwać losowo przestrzeń wokół burt. – przywódca wydał rozkaz. Jego plan był błyskotliwy. Jego okręt był stanowczo większy i mocniejszy od pancernika sił ziemskich. Ziemianie z pewnością zdawali sobie sprawę, że w przypadku kolizji ich tarcza ulegnie zniszczeniu i staną się łatwym łupem rozmieszczonych dookoła Niszczycieli. Z drugiej strony ostrzał w losowych kierunkach mógł wywołać w nich poczucie, że jedynym słusznym korytarzem będzie podróż wprost. Inteligencja i niemal nieograniczone możliwości analityczne Azulvagiera sprawdziły się i Archer podjął przynętę. Ruszył z pełnym przyśpieszeniem w tunelu pomiędzy pociskami. To, czego Marsh nie dostrzegł to możliwość pułapki.
- Świetnie. Pierwszy błąd, będzie zarazem twoim ostatnim. Pancerniki 1 i 3 na flanki, 4 na czoło, 5 podejmij SharpShootera. – wydał polecenia.
4 okręty wykonały gwałtowne manewry wiążąc w bitwie Archera po środku. Jedyne dwie drogi ucieczki, górę i dół zablokowała znaczna ilość Niszczycieli. Idąc na kurs kolizyjny nie mogli mieć pewności, że przetrwają zderzenie z taką ilością statków, zwłaszcza w momencie, w którym byli atakowani z czterech stron.
**2
- Jasna cholera, jesteśmy otoczeni. Johnson wyciągnij nas stąd! – krzyknął po czym przełączył komunikator - Uwaga załoga przygotować się na wielokrotne uderzenia –
- Sir, nie mamy dokąd uciec. Odpowiadają ruchem na każdy nasz manewr – nawigator zasygnalizował problem.
- Admirale prosimy o pomoc, zostaliśmy zakleszczeni. Powtarzam, prosimy o pomoc. – Marsh zamknął częstotliwość po czym rzucił – Odpowiedzieć ogniem. Wszystkie baterie! –
- Pułkowniku, musicie wytrzymać trochę dłużej, mamy tu pancernik, który blokuje drogę – zabrzmiał głos Marksa. Na tę chwilę zostali sami.
- Tarcze? –
- 70% sir, tracimy 15% na salwę i tkwimy tu jak kaczki na strzelnicy –
- 2 strzały i zaczniemy obrywać. Musimy się stąd wyrwać, Johnson, obróć nas o 90 stopni i wszystkimi bateriami ognia w te niszczyciele, musimy się przebić! – Pancernik rozpoczął niecodzienny manewr. Zważywszy na masę i rozmiar obiektu, ciężko było go obrócić w miejscu, nie było to jednak niemożliwe. Wszystkie górne silniki manewrowe prawej burty odpaliły maksymalny ciąg, jednocześnie to samo stało się z dolnymi lewej burty. Okręt zawirował delikatnie i kiedy minął 45 stopni odpalono wsteczny ciąg, który wyhamował go dokładnie prostopadle do poprzedniego położenia. Teraz burty celowały w skupiska niszczycieli.
- Baterie? –
- 4 sekundy sir! –
- Uwaga załoga, opróżnić górne i dolne pokłady. Przygotować się na ciężki ostrzał kadłuba. – Przełączył interkom – Baterie, ognia! – wydał rozkaz.
Gama świetlnych pocisków rozżarzonej plazmy pomknęła w przestrzeń dosięgając kilka celów jednocześnie. Niszczyciele przetrwały atak, tymczasem kolejna salwa z ponad 400 dział zalała tarczę wyciskając siódme poty z kondensatorów energii.
- Tarcze 55%, zbiorniki Superia puste –
- Jasna cholera, akurat teraz! – zagrzmiał Marsh – Przeładować! – wydał rozkaz.
Bombardowanie nie ustało, kolejna salwa wrogiej plazmy przedarła się częściowo przez pole siłowe nadpalając kadłub. Cała sytuacja zmierzała do całkowitego zniszczenia tarczy. Marsh miał nadzieję, że konstrukcja pancerza jego okrętu będzie mocniejsza niż ta, którą posiadał Reveński pancernik ostrzelany wcześniej. Zamiana karnistrów z gazem w końcu została zakończona i system wtłoczył go do dział. Najwyraźniej to samo spotkało inne pancerniki jakoż nastąpił chwilowy przestój przerywany jedynie sporadycznie przez działa Flagowca Azulvagiera.
- Ognia! – Krzyknął dowódca, jednak wszystkie kropki na ekranie pozostały na swoich miejscach. Cele albo zamieniły się miejscami, albo ich tarcze były wcześniej nienaruszone i mogły wytrzymać większą ilość trafień. Tak czy owak, plan przebicia się przez niszczyciele miał coraz mniejsze szanse powodzenie, zwłaszcza jeśli następna bateria miałaby zniszczyć pole elektromagnetyczne.
- Ładuj i ognia, do skutku do cholery!, przekonwertować moc z przednich baterii do podtrzymania kondensatorów, musimy zyskać na czasie. – zagrzmiał Marsh.
Archer nie dawał za wygraną.
- Sir, 3 salwa trafiła w 2 cele. Minimalne szkody. – zakomunikował Johnson, po czym dodał – 5 sekund do wystrzału.
- Nie przerywać ostrzału. Jeszcze mamy szansę. –
Kolejna seria gorącego, gęstego płomienia wyrzucona została przez baterie tworząc przez krótką chwilę magiczne, jasne skrzydła, które w innej sytuacji byłyby pięknym widokiem. Plazma trafiła w zagęszczone Reveńskie Niszczyciele w końcu powodując wyłom. 2 statki na prawej burcie, poprzednio uszkodzone dostały z pełną mocą i doznały poważnych uszkodzeń, kolejny, z lewej, otrzymał taką ilość plazmy na tarczę, że energia kinetyczna rzuciła go na inny statek powodując kolizję a w rezultacie efekt domina, który roztrącił wszystkie statki z zajmowanych lokacji, co dało miejsce w przestrzeni, które w końcu Archer mógł wykorzystać do ucieczki.
- Sir mamy wyłom! – zakrzyknął operator.
- Wojskowy dopalacz, cała moc, tylnie silniki pomocnicze na pełny ciąg w dół, podnieść nos i wyrównać poziom. – zagrzmiały szybkie komendy na mostku pancernika, który nie zdążył uniknąć jednak kolejnego ataku. Kolejny wystrzał zasypał gradem ognistych flar pole siłowe, które w końcu nie wytrzymało i opadło przepuszczając kilka pocisków na pancerz. To co nie udało się pociskom z plazmy stało się dziełem Niszczycieli. Nim Archer zdążył wyrównać poziom pierwsze torpedy sięgnęły tyłu jego lewej burty powodując duży wyłom w pancerzu i roztrzaskując 2 z 16 dyszy silników podświetlnych. Kolejne dołączyły zaraz potem szarpiąc burty potężnymi wybuchami. Każde uderzenie zostawiało w tytanowej powłoce kilkumetrową, ziejącą dziurę tylko czekającą na trafienie kolejnym pociskiem. Co gorsza, trafienie tak blisko silników spowodowało ich wyłączenie. Archer zatrzymał się w połowie manewru i zawisł w przestrzeni pomiędzy wszystkimi statkami, które niczym tygrysy szarpały pazurami swoją zdobycz.
- Status? – Zapytał niemal panikując Marsh
- Silniki niesprawne, Pole siłowe niesprawne, Pancerz przebity w kilkunastu miejscach, z każdą sekundą tracimy coraz więcej poszycia, cud, że jeszcze nie trafili w wyłomy powtórkami, działa sprawne, radar niesprawny. –
- Walić z tych dział dopóki mamy siły, i uruchomić mi te silniki, musimy się ruszać. – krzyczał Pułkownik, dowódca statku.
Ziemski pancernik pluł pociskami na ślepo. Bez możliwości celowania byli bezsilni, niektóre pociski rzeczywiście leciały w kierunku, który zajmowały jakieś statki, ale był to na tyle bezwładny ostrzał, że kojarzył się raczej z ostatnim wysiłkiem przed metą, finiszem o być, albo nie być. Kolejne torpedy i serie z plazmy zasypywały kadłub dookoła przebijając się wgłęb i powodując wtórne wybuchy, kilka trafionych dział wywołało eksplozje wtórne, w innych w końcu skończyła się Superia a bez silników nie dało się ich przeładować. Archer dogorywał.
- Pułkowniku Marsh, SharpShooter w drodze, zdejmiemy z was to ścierwo, wytrzymajcie jeszcze tylko trochę. –
- Przyjąłem. Pośpieszcie się. Wszystkie silniki padły, jesteśmy tu jak na strzelnicy.
W końcu zaświtała iskierka nadziei.
**0
- Admirale prosimy o pomoc, zostaliśmy zakleszczeni. Powtarzam, prosimy o pomoc. – Zakomunikowało radio na mostku okrętu Ayany.
- Cholera, ten pancernik wali prosto na nas, unik! – zabrzmiał głos pani Admirał, która śledziła sytuację na hologramie.
SharpShooter wykonał gwałtowny zwrot, co wywróciło niektórych załogantów, którzy, mimo zastosowanych tłumików inercyjnych odczuli zmianę strony. Pozwoliło to jednak uniknąć wściekłej szarży Reveńskiego okrętu, który wyraźnie chciał iść na kurs kolizyjny.
- Eric, omiń go i bierz kurs na Archera, musimy go wyciągnąć z tych kleszczy. – rozkazała.
Dwukilometrowy kolos ruszył z impetem starając się ominąć adwersarza podczas zawracania.Bezskutecznie. Na każdy manewr Frazera ktoś po przeciwnej stronie odpowiadał podobnym, skutecznie blokując dojście do toczącej się w tle niekoniecznie sprawiedliwej bitwy.
- Madame, mamy problem. Pancernik blokuje każdy nasz manewr, wyraźnie chce sprowokować potyczkę. –
- Skoro ją chce to ją dostanie, panie Marks proszę przekazać komunikat na Archera. Będziemy walczyć -
- Pułkowniku, musicie wytrzymać trochę dłużej, mamy tu pancernik, który blokuje drogę – zabrzmiał głos Marksa.
- Wypalić dziobem, zwrot przez prawą burtę, pełny ciąg, salwa w 4 turach – Monike wydała dokładne rozkazy. Była dobrym strategiem i miała prawdziwą wyobraźnię, choć nie wszyscy wierzyli w jej dar przewidywania, potrafiła odnaleźć się w każdej sytuacji. Teraz musiała wykrzesać z siebie wszystko.
Potężne przednie działa wypaliły do celu, który zaczął już obracać się na burtę, gwałtowny zwrot zalecony przez Ayanę sprawił, że SharpShooter uniknął pierwszego ataku, sam natomiast wypalił zupełnie celnie co znacznie nadwyrężyło możliwości przeciwnika. Walka pomiędzy dwoma bestiami rozgorzała, choć patrząc na zacięcie z jakim Ayana wydawała kolejne komendy wyglądało to jak potyczka słonia z psem. Okręty ustawiły się bokiem i wymieniały argumentami. 100 niemiłych słów klasy 3 przeciwko 200 paskudnym obelgom ciężkiego, czwartego kalibru.
- Wszystkie baterie ognia – zabrzmiał jej głos.
- Brak przebicia, tarcze 88% - odpowiedział Frazer
- Wal jeszcze raz –
- Brak przebicia, tarcze 84% -
Pat trwał. Ayana wydawała rozkaz za rozkazem i oba okręty wymieniały się setkami pocisków, które rozbijały się wzajemnie o pola siłowe. W końcu nastąpił przełom, pola siłowe Reveńskiego tarczownika opadły dając upust niszczycielskiej rządzy Ziemskiej załogi.
- Przeciwnik zbiera się do ucieczki – oznajmił Marks, śledząc sytuację.
- Wszystkie baterie celować w rufę. Unieruchomimy skurwysynów tam gdzie są. Hermes niech storpeduje burtę z działami. – Rozkaz został wydany. Przeładowanie trwało chwilę, jednak zasięg dział SharpShootera znacznie przekraczał wartość odpowiednika dział Reveńskich, przez co Ayana mogła pozwolić sobie na ostrzelanie go z większej odległości podczas zamiaru ucieczki. Odczekała jak przeciwnik odpalił dopalacz po czym 200 dział wypluło zawartość, która z miażdżącą siłą rozdarła silniki na strzępy wywołując masywną reakcję. Wyzwolona energia rozsadziła piątą część kadłuba pozostawiając dryfujący strzępek potrafiący jedynie strzelać. Admirałowiec mógł końcu ruszyć na pomoc Archerowi i choć cała bitwa wydawała się trwać tylko chwilkę czasu minęło go stanowczo za dużo.
- Pułkowniku Marsh, SharpShooter w drodze, zdejmiemy z was to ścierwo, wytrzymajcie jeszcze tylko trochę. – rzuciła Ayana w eter. Po czym wydała rozkaz – Pełny ciąg. Nie mamy czasu na gierki. Kurs kolizyjny na pancernika od dziobu Archera, dziobowe baterie ognia bez rozkazu. – przełączyła komunikator – Uwaga załoga, przygotować się do silnego wstrząsu. –
Pozostałość Reveńskiego pancernika została ostrzelana torpedami protonowymi z Hermesa, który zwieńczył dzieło trafiając w magazyn pojemników z Superia. Termiczny wybuch ziemskiego pocisku spowodował masywną reakcję łańcuchową wszystkich pojemników naraz, które dosłownie rozerwały przeciwnika w pół.
SharpShooter ruszył. Prędkość, którą uzyskał była wystarczająca żeby wybić dziurę w planecie, toteż zbliżał się w ekspresowym tempie. Trochę więcej niż 30 tysięcy kilometrów do przebycia – 20 sekund lotu, podczas którego zdążył oddać 3 strzały z dzioba. Ayana miała szczęście. Okręt, który wymierzyła był tym samym, którego tarcze wcześniej dwukrotnie zbombardowała. Sprawiło to iż strzały z niewielką mocą dosięgły kadłuba, a to znaczyło, że szanse na rozbicie ich tarczy wzrosło kilkukrotnie.
- 10 sekund do uderzenia – stwierdził, wyraźnie zdenerwowany Marks. Cała załoga mostka zamarła na chwilę w oczekiwaniu na to co się stanie. Za majestatycznym wizjerem widać było okrutne cięgi, które zbierał statek Pułkownika Marsha.
- 5 sekund do uderzenia –
- Załoga, uderzenie! – zdążyła krzyknąć Ayana, chwyciła się fotela, w następnej chwili całą maszyną wstrząsnęło uderzenie, które wyrwało ją z fotela. Ziemski kolos otoczony polem elektromagnetycznym starł się z tak samo działającym polem przeciwnika powodując potężne sprzężenie zwrotne, które odrzuciło go w przestrzeń. Admirał leżała na ziemi obserwując załogantów, którzy mieli mniej szczęścia i porozbijali głowy bądź kończyny. Podniosła się ciężko i usiadła na fotelu. Marks już tam był analizując sytuację.
- Madame, nic pani nie jest? – zapytał troskliwie.
- Nie, jaka jest sytuacja? –
- Wyrzuciło nas ponad 2 tysiące kilometrów przez prawą burtę. Tarcze na 43%, przeciwnik został wepchnięty na swoje własne Niszczyciele. Stracił tarcze i został unieruchomiony. –
- Pełen zwrot, wlecieć pomiędzy te dwa pancerniki. Wypchniemy Archera z pola bitwy. –
Pancernik rozpoczął manewr…
**2
- Maszynownia, co do kurwy jest z tymi silnikami? – grzmiał Marsh na załogantów, którzy dwoili się i troili by naprawić usterkę.
- Sir, ostrzał przepalił wiele systemów bezpieczeństwa, musimy przeprowadzić obejścia, jeśli w ogóle chcemy, żeby napęd dostał moc z rdzenia. –
- No to do roboty! Potrzebujemy silników! –
Potężny wybuch wstrząsnął całym statkiem.
- Co do? – nie zdążył zakląć, bowiem Johnson przerwał mu raportem.
- Sir, torpedy protonowe właśnie przedostały się przez pancerz, straciliśmy ponad 100 metrów powierzchni. Nie wytrzymamy. Zanim Admirał Ayana tu doleci nie będzie z nas co zbierać. Zalecam przeprowadzić ewakuację. –
Marsh spojrzał na swojego pierwszego oficera i zbladł. W końcu dotarło do niego, że olbrzymia odporność jego pancernika, właśnie przestała istnieć. Rozejrzał się po mostku. Iskry sypały się z instalacji gdy kolejne wybuchy wstrząsały okrętem. Część ludzi łapała gaśnice, inni skrywali głowy gdy kolejne części kadłuba rozpadały się na części pierwsze. Holograficzne wyświetlacze straciły zasilanie, w końcu cały mostek przeszedł na awaryjne. Ludzie, którzy krzątali się teraz silili się na ostatnie gesty odwagi w tej beznadziejnej sytuacji. Część wierzyła jeszcze w potęgę ziemskiej technologii, inni domyślali się, że oto zaraz nastąpi koniec. Nikt jednak nie panikował, lata służby pod dowództwem Pułkownika wyrobiło w nich więź i szacunek. Czekali na rozkazy, nawet jeśli miałyby ich dowieźć prosto do drzwi piekieł.
- Uruchom częstotliwość awaryjną. – Wyszeptał Marsh. Wcisnął przycisk odpowiedzialny za interkom i wydusił z siebie – Załoga. Zarządzam pełną ewakuację. Powtarzam, pełna ewakuacja. Wszyscy, którzy mają szanse niech skorzystają z myśliwców oraz kapsuł ratunkowych z centralnych i górnych części okrętu. Zaszczytem było z wami służyć! – podniósł głos.
- Sir? Pan nie idzie? – zapytał Johnson. Część załogi mostka postanowiło wykonać rozkaz, inni. Podobnie jak w wielu częściach statku pozostali walcząc do końca o sprawę, o Ziemię.
- Kapitan nie porzuca tonącego okrętu przyjacielu. Weź mój myśliwiec i leć stąd. Wszyscy wynocha! –
- Skoro pan zostaje… to i my – zabrzmiał jeden z głosów na mostku, zawtórowały mu inne w podobnym tonie. Marsh rozejrzał się po wszystkich, uśmiechnął się, skinął głową na każdego po czym krzyknął – Pokażmy tym skurwysynom, że potrafimy wziąć kogoś ze sobą do grobu. –
Zawtórował mu okrzyk bojowy, który zmroziłby krew w żyłach niejednego żołnierza. Małe okręty ewakuacyjne, myśliwce, bombowce. Wszystkie wypchane załogą, która przeżyła rozpierzchły się po przestrzeni. Wiele z nich zostało rozstrzelanych przez małe Fregaty, czekające tylko na okazję by się wykazać. Inne, zdołały uciec.
- Sir, tu maszynownia. Silniki powinny ruszyć w… tej… chwili – Kiedy skończył mówić rozpaliły się wszystkie systemy, włącznie z działami, które automatycznie zaczęły przeładowywać karnistry z Superia. Kolejne wstrząsy świadczyły o innych wyrwach w kadłubie. Kontrolki ostrzegawcze migały na czerwono.
- Wynoście się stąd! – Krzyknął w odpowiedzi, po czym dodał ciche – Dziękuję… - i rozłączył się.
- Sir, wskaźniki sugerują, że SharpShooter miał kolizję i wybił jednego z Pancerników, otwierając nam drogę ucieczki. Statek stracił tarcze i wleciał w gromadę Niszczycieli. Mamy drogę ucieczki! – zakrzyknął ponownie ostatni wers. Spojrzał błagalnym wzrokiem na dowódcę, który jednak miał inny plan.
- Nie. Mój ostatni oddech nie będzie zmarnowany na próbę ucieczki. Pokażemy im gdzie ich miejsce. Silnik pełna moc, bierz kurs na niego. Musimy dać SharpShooterowi szansę. Jestem dumny, że z wami służyłem. –
Okręt ruszył. Z daleka w wizjerze dało się dostrzec kształt Reveńskiego okrętu, leżącego bezwładnie w skupisku innych. Z każdą sekundą zwiększał się wypełniając coraz większą przestrzeń. W końcu widać było tylko jego.
- Żegnaj przyjacielu…- Szepnął Marsh.
**0
- Pani Admirał? Archer uruchomił silniki. –
- Świetnie, teraz mają szansę, szybciej z tym obrotem. –
Chwila upłynęła nim silniki manewrowe kolosa ustawiły go w odpowiedniej pozycji. Ciąg z tylnich silników zasypał promieniowaniem przestrzeń poza nimi, po czym pchnął flagowca z całą siłą w przód.
- Madame. Archer ruszył, ale chyba mamy problem… - Marks wyraził niepokój.
- Co on do cholery wyprawia, co to za kurs? – spojrzała na migającą kontrolkę, która sygnowała ziemską jednostkę po czym wykonała kilka obliczeń w komputerze. W ciągu sekundy na hologramie wyświetlił się wynik, który sprawił, że zbladła. – O kurwa… - Wydała z siebie jęk.
- Natychmiast skontaktuje się z Marshem, niech przestanie grać idiotę i spierdala stąd póki może – krzyczała, gestykulując.
- Madame, radio nie odpowiada. 7 sekund do kolizji. –
- Nie do cholery, Nie! Marsh co Ty robisz? –
Ayana spojrzała wprzód w bezkresną czerń kosmosu, która wypełniała wizjer. W tej chwili, tam w oddali okręt Pułkownika Marsha wbił się z całym impetem w Pancernik przeciwnika. Miażdżone płyty tytanowego pancerza rozpłaszczały metal niczym taflę wody. Okręty zlały się w jedno. Energia ze rdzenia mocy oraz rozbite zbiorniki z Superia, gdzieś w środku, zostały uwolnione powodując masywną eksplozję. Fala uderzeniowa zmiotła oba Pancerniki, 5 pobliskich Niszczycieli i wszystko inne co napotkała po drodze. Monike ujrzała jasne światło, które raziło ją w oczy. Zagubiła się gdzieś w myślach. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy, że tak naprawdę tracą ludzi. Hercules został wymazany z historii tak wcześnie, ale Archer był jak cień jej okrętu. Służyli długo razem, ramię w ramię. Nagle poczuła bezkresny smutek, do oczu napłynęły jej łzy, lecz powstrzymała mnie i zapłonęła gniewem, niczym berserk.
- Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! Kurwa, Nieee! – krzyknęła w końcu z zaciśniętymi pięściami.
- Cała moc pomiędzy te pancerniki. Skurwysyny zapłacą mi za to własną krwią. –
- Madame, nasza tarcza nie utrzyma naporu ataku 3 pancerników. – próbował wyperswadować jej tą myśl Frazer, otrzymał jedynie gniewne spojrzenie, które znaczyło, żeby lepiej nie wchodził w jej kompetencje.
SharpShooter zajął wcześniejsze miejsce Archera i rozpoczął wymianę ognia z nadszarpniętymi już pancernikami. W miarę jak pociski rozbijały się o wrogie tarcze, gniew Ayany rósł niczym bufor w kondensatorze wyrównawczym. W tej chwili nie miało dla niej znaczenia czy będzie w stanie wygrać tę bitwę. Nie chciała myśleć. Chciała tylko uwolnić tę nienawiść, która przepełniła jej serce, zniszczyć wszystkich maszynoludzi, zmieść ich potężną flotę jednym statkiem ,rozsmarować ich jak robaki na podeszwie. Nie była w stanie.
Tarcze flagowca traciły moc w przeraźliwym tempie. I choć punkt krytyczny osiągała dopiero przy 25%, czyli dwukrotnie później, nie miało to większego znaczenia. Dwa przeciwstawne pancerniki utraciły swoje osłony, ale ich nie atakował żaden Niszczyciel. SharpShooter padł ofiarą kilku, które pozostały.
- Tracimy pancerz, kilka sektorów zostało odciętych z powodu braku szczelności. Długo tak nie pociągniemy. Teraz to chyba tylko boska interwencja może nam pomóc. – stwierdził Frazer do dowódcy. – Proszę skończ z tym szaleństwem póki jeszcze możemy uciekać. Stracili dużo jednostek, może odlecą i dadzą spokój. Nie mamy już czym walczyć. Co drugie działo jest niesprawne. – Perswadował.
Gniew Ayany zaczął ustępować miejsca rozumowi. Wiedziała, że unikając ostrzału, zwłaszcza torped, będzie jeszcze w stanie powalczyć. Jeśli zostanie tutaj, niedługo czeka ją los przyjaciela.
- Wyprowadź nas stąd. – rozkazała tak spokojnie jak gdyby nic się nie stało.
- Tak jest! – przyklasnął pomysłowi pierwszy dowódca. Jego radość natychmiast została zagłuszona przez zdumienie Marksa, który krzyknął.
- Madame, wykrywam otwarcie okna hiperprzestrzeni! Może to nasi!? –
Jego głos umilkł gdy w radiu znajomy głos Wojcika zakomunikował żartobliwym tonem.
- Przejeżdżałem obok i postanowiłem odwiedzić sąsiedztwo. Widzę, że przyda wam się nasza pomoc – Insolence przybył.