11 gru 2009

Preludium. Rozdział drugi - Bohaterowie cz. 5

- Pani Admirał – Pułkownik Frazer przerwał roztargnienie dowódcy SharpShootera.
- Tak? – wyrwana z zamyślenia Monike spojrzała na swojego podkomendnego.
- Mam już te koordynaty. Trochę to trwało, bo trzeba było wprowadzić sporo niewiadomych. Według analizy jest 72% na pojawienie się floty w tym miejscu, kolejne 17% tutaj i ostatnie 11% tu – zaznaczał na mapie międzyplanetarnej poszczególne lokacje.
- Spory rozstrzał. 72% to dużo. Więcej niż zakładałam pierwotnie. Marks proszę skontaktować się z resztą statków. Lecimy w podane koordynaty. Staniemy w samym środku lokalizacji.
- Tak jest! – odrzekł po czym zabrał się do roboty.
Chwilę później byli na miejscu. Monike zaryzykowała wybierając jedną z wielu przewidywanych lokalizacji. W jej sytuacji każda, nawet nieznaczna pomyłka oznaczała zaprzepaszczenie szansy na wykonanie manewru, który wymyśliła. Równie dobrze flota mogła wyskoczyć po drugiej stronie Słońca. W tej chwili nie miało to już jednak znaczenia. Termin, przewidziany przez Wojcika niedługo miał się skończyć. Frazer ustawił pancernik na pozycji.
- Marks, zainicjuj połączenie z resztą statków. – wydała rozkaz.
- Tak jest madame! Połączenie gotowe, może pani mówić kiedy tylko zechce. – odparł operator.
- Uwaga. Mówi Admirał Ayana. Myślę, że pora wyjaśnić mój plan. Z depeszy, którą otrzymałam od naszego szpiega wynika, że w ciągu najbliższych kilku minut flota Reven Ao wyleci w przestrzeni Sol i rozpocznie atak na Ziemię, w celu zniszczenia Rządu Galaktycznego. Z podanych koordynatów wyjściowych floty, superkomputer wyliczył olbrzymie prawdopodobieństwo wyjścia wrogich statków z Hiperprzestrzeni właśnie w miejscu, w którym teraz dryfujemy. W momencie wyjścia z nadświetlnej ich tarcze oraz czujniki będą osłabione do stopnia, który możemy wykorzystać. Strategiczne położenie pozwoli nam zaatakować kilka, być może, szczęśliwie dla nas, największych statków w chwili ich słabości co może nie zrównoważy, lecz da nam większe szanse w nadchodzącej bitwie. Pancernik Archer ustawi się na lewej burcie w odległości zasięgu strzału. Jakikolwiek okręt wyjdzie z okna w tym miejscu zostanie ostrzelany z dwóch stron i zniszczony nim wykona jakikolwiek ruch. Niszczyciele schowają się za naszym pancerzem, Hercules za Archerem, Hermes za mną, rażąc torpedami protonowymi każdy statek, który zgubi tarczę. Pamiętajcie. Od tej chwili, cokolwiek wyjdzie z Hiperprzestrzeni jest naszym wrogiem. Nie czekajcie na sensory i czujniki, walcie ze wszystkiego co macie. Pokażmy im, kto tu rządzi! Stanowiska bojowe. Strzelać bez rozkazu. – podniosła morale.
Miniflota ustawiła się w podanych odstępach i czekała na nadchodzące. W oddali. Z tej perspektywy, tak blisko rozżarzonej korony słońca mrówczyły się zastępy ludzi. Bezbronna Ziemia otoczona kordonem cywilnych statków, rozmieszczonych tak ciasno, że wróbel by się nie zmieścił, świeciła własnym blaskiem niezliczonych świateł. Wszyscy ci ludzie, nieświadomi tego co zaraz nastąpi, budowali swoją przyszłość i przyszłość ludzkości. Handlarze, światłe umysły, ważne osobistości. Elita galaktyki w jednym miejscu. Ayana przeraziła się na myśl, jak wielka odpowiedzialność spadła właśnie na jej barki. Zacisnęła zęby i spojrzała na zegar. Pozostało kilkadziesiąt sekund. W końcu przemówiła do załogi.
- Podnieść tarcze. Załadować wszystkie baterie i wypełnić je Superia. Mają być gotowe do strzału. Przygotować się na wstrząsy i wybuchy. Dajcie z siebie wszystko. – Podobne słowa padły również w pozostałych statkach. Ostatnie kilka sekund…
- Wykrywam wiele otwierających się okien Hiperprzestrzeni. Wchodzą między nas! – krzyknął Marks.
- Świetnie! Lewa burta OGNIA! –
Dokładnie w tym momencie niedaleko Archera wyłoniła się sylwetka potężnego pancernika. Działa Ziemskich statków wypluły kilkaset plazmowych pocisków i torped. Bezkresna czerń kosmosu rozświetliła się na chwilę oślepiającym blaskiem. Pierwsze pociski plazmy wystrzelone z bliższego statku, z potężną prędkością rozbiły się o niewidzialną barierę, która nagięła się lekko i rozproszyła energię po całej swojej długości. Kolejne i kolejne pociski rozbijały się o pole siłowe wrogiego statku. Gdy wydawało się, że tarcza wytrzyma całą salwę, pierwszy pocisk przedarł nagiętą tarczę i z dziesiątą częścią swojej mocy uderzył w pancerz wypalając niewielką dziurkę w tytanowym poszyciu. Kolejne pociski przedzierały się przez tarczę, która nie mogąc skompensować tak potężnych ilości energii przepuszczała ograniczoną jej ilość, zapobiegając pełnemu kolapsowi ochronnej bariery, plazma jednak bezlitośnie bombardowała. Ostatnie pociski salwy Archera uderzyły w kadłub z połową swojej mocy wypalając kilkunastocentymetrową dziurę. Okręt przetrwał. Z drugiej jednak strony napływała salwa od SharpShootera. 200 dział wypaliło w czterech turach oddzielonych o milisekundy, toteż strumień plazmy tworzył niemal jednolitą ścianę ognia, ścieśniającą się wraz z przewidywanym dotarciem do celu. Pierwszych kilka pocisków przedarło się przez barierę i uderzyło z 70% skutecznością. Każdy kolejny wpadał jak w masło. Bariera ochronna nie wytrzymała. Strumień pola elektrycznego rozstąpił się tuż przed tym jak 50 jednoczesnych pocisków wpadło w poszycie okrętu na całej długości powodując wstrząs całego kadłuba. Tytanowe poszycie przetrwało, mimo wypalenia połowy swojej masy, w tej jednak chwili trzecia z czterech warstw plazmy uderzyła w te same miejsca przepalając się na wylot. 250 metrów kwadratowych poszycia zostało rozdartych powodując gwałtowną dekompresję w wielu poziomach. Czwarta część wpadła do środka powodując olbrzymie spustoszenie wewnątrz. O ile zewnętrzny tytan przystosowany był do kompensowania olbrzymich temperatur, o tyle wnętrze nie miało takich luksusów. Każdy jeden pocisk mający temperaturę kilkudziesięciu tysięcy stopni wpadał przez stalowe grodzie i ściany wypalając dziury nawet do 100 metrów wgłęb i eksplodując na końcu wędrówki. Szczęśliwie dla Ayany, czwarta tura trafiła w kilka dział wrogiego okrętu. Naładowane pojemniki z Superia eksplodowały pod wpływem temperatury i wywołały masywną reakcję łańcuchową. Przedarte grodzie nie mogły zatrzymać kolejnych wybuchów. Rozprężona gwałtownie Superia mogła wybuchnąć tworząc nawet 50 metrową kulę ognia. Odległość między działami to 20 metrów. Sprawiało to, że każdy kolejny pojemnik detonował dwa następne. W końcu cała prawa burta Raveńskiego pancernika została rozerwana na strzępy. Okręt stracił ponad 100 metrów swojej szerokości i odsłonił niektóre z witalnych systemów. Generator zniszczonej tarczy, komunikacja, Hipernapęd i nawet część silników podświetlnych przestały działać. Na domiar złego do ataku przyłączyły się Niszczyciele. 4 torpedy protonowe właśnie zmierzały z dwóch kierunków. Dowódcy tych statków czekali na opadnięcie tarczy. Torpeda protonowa poza potężną siłą ognia miała tę samą wadę, co wszelkiego rodzaju rakiety. Każda miękka tarcza była w stanie pochłonąć 100% uderzenia nie tracąc mocy. Na ich nieszczęście wszystkie dzisiejsze pancerniki miały taki rodzaj tarcz. Z drugiej strony, oczekiwali na mniejsze statki, które pozbawione pancerza ratowały się twardą tarczą. Pociski powoli, mając na uwadze szybkość plazmy, zbliżały się do celu. Dwie od strony Archera eksplodowały na styku z pancerzem wyrywając olbrzymie, ponad stumetrowe dziury. Torpedy z prawej burty nie napotkały takiej przeszkody. Wleciały wewnątrz statku rozbijając się o wewnętrzne pokłady i eksplodując niemal rozerwały statek na trzy części. Pancernik maszynoludzi został unieszkodliwiony. Dryfował teraz w przestrzeni ziejąc dziurami. Z wnętrza, wraz z powietrzem ulatywały przedmioty i istoty. Przerażone i wykręcone z bólu, zamarznięte na kość w przestrzeni. Cała akcja niszczenia trwała raptem kilka sekund. Kolejne okręty Reven wlatywały w przestrzeń Sol. Niszczyciel wyszedł blisko prawej burty SharpShootera i nim zorientował się w sytuacji został zbombardowany całą salwą z prawej burty. Twarde tarcze skompensowały 2 pierwsze serie po czym przeładowana opadła. Kolejne dwie wdarły się głęboko w kadłub wywołując serię eksplozji, która rozerwała statek na strzępy. Mgnienie oka później kolejny wynurzył się tak blisko prawej burty, że dwie maszyny starły się tarczami. Miękka, potężna ochrona pancernika odparła natarcie bez własnej szkody. Niszczyciel Ao nie miał tyle szczęścia. Jego tarcza opadła i okręt padł łatwym łupem dwóch torped protonowych, które sprawiły, że zasypał szczątkami okoliczną przestrzeń. Jakaś fregata nie miała szczęścia gdy otworzyła okno hiperprzestrzeni bezpośrednio przed Herculesem rozpłaszczając się jego tarczy. Kolejna otrzymała salwę od Archera i zniknęła z radarów. Pierwszych 10 sekund bitwy było wspaniałym sukcesem. Reszta właśnie miała się zacząć.
**1
- Status sytuacyjny – głos Azulvagiera rozbrzmiał na mostku po kilku sekundach od wyjścia z hiperprzestrzeni. Jego flagowy okręt doleciał jako ostatni i przegapił piekielne widowisko. Dodatkowo wyleciał na sam przód, nieświadomy toczącej się właśnie bitwy, zostawił armadę za plecami.
- Panie. Pierwszy skan czujników wskazuje 37 statków w najbliższej przestrzeni. Brakuje dwóch. Powinniśmy czekać na stabilizację czujników, czy ruszamy? – Odparł flegmatycznie, za razem pytając podwładny.
- Poczekajmy. Dwaj spóźnialscy lepiej niech mają dobre wytłumaczenie. –
- Panie… Coś dziwnego jest w tych odczytach. – Nie zdążył dopowiedzieć kiedy aparatura komunikacyjna doszła do siebie po kilkunastu sekundach bezczynności i wyłapała z eteru pierwsze niespokojne krzyki.
- Ksssh… uważać na… ksssh… do cholery... ksssh… uderzenie – głos, który wręcz wykrzykiwał komendy musiał mieć ważne powody by wtrącać się w kompetencję Azulvagiera, bądź komunikacja dochodziła na kanale czerwonym z któregoś statku. Tak czy owak odgłosy umilkły i wywołały niemałą konsternację pośród załogi Flagowca Reven.
- Co tam się dzieje? Mamy w końcu odczyty z czujników? – spytał niewzruszony przywódca.
- Panie… Wpadliśmy w zasadzkę! – zakrzyknął podwładny z wrażenia. Gdyby w jego syntetycznym ciele płynęła normalna krew to zbladłby właśnie. – Nasze okręty wpadły w zasadzkę. Część z nich jest zakleszczona w bitwie z 4 ziemskimi okrętami. Jednym z nich jest ShaprShooter. Z radaru wynika, że straciliśmy po 2 okręty z każdego typu. – dodał przerażony.
- Ohh, Ziemianie zostali ostrzeżeni. Wspaniale więc. – Przyklasnął swoimi mechanicznymi dłońmi.
- Panie, czy mogę wiedzieć, co jest tak dobrego w utracie części floty? – nieśmiało zapytał operator.
- Jeśli Ayana zdecydowała się zaryzykować przyjęcie nas na polu wyjścia to znaczy, że te 4 statki to nasza jedyna przeszkoda do zniszczenia Ziemi. ShaprShooter czy nie, zostaną zgładzeni. Zawracaj. – Okręt przywódcy powoli rozpoczął manewr odwracania pancernika. W czasie gdy przeprowadzał spokojną konwersację nie niepokojeni zbytnio podwładni Ayany ostrzelali kilka niszczycieli. Czujniki w końcu jednak pokazały obecność intruzów i Reveńskie siły rozpoczęły przegrupowywanie wokół Ziemskich statków.
**2
- Lewa burta ognia – wydał rozkaz pułkownik Marsh, dowódca Archera ostrzeliwując zbłąkaną, niczego nieświadomą Reveńską fregatę. Potężne pociski z plazmy przebiły się przez tarcze i wywierciły na wylot dziury w skromnym, stumetrowym statku.
- Obiekt zneutralizowany – zakomunikował operator radaru.
- Świetnie. Baterie ładuj, Johnson zabierz nas pomiędzy te dwa niszczyciele – wskazał palcem na hologramie wyświetlającym stan floty. Ich 4 statki wyglądały bardzo skromnie pośród wszystkich obcych kropek, wiedział jednak, że mają jeszcze kilka sekund nim ich aparatura dojdzie do siebie i dowiedzą się co w zasadzie się stało. Statek ruszył, potężne silniki wykonały manewr podejścia, ShaprShooter wydawał się podejmować kolejnego pancernika.
- Obie burty w zasięgu – stwierdził fachowiec od uzbrojenia.
- Wszystkie baterie, ognia! – Rozkaz poszedł i kolejne świetlne fale rozeszły się po przestrzeni. Jeden z zaatakowanych Reveńskich okrętów zdołał ustabilizować czujniki i wykrył zbliżające się niebezpieczeństwo. Za późno jednak i jedyne co zdołał krzyknąć w eter to rozkaz „Trzymajcie się”. Próżny. Rozświetlona Superią plazma przebiła się przez kadłub jak przez masło wyrywając masywne dziury w sercach dwóch maszyn niszcząc je i wszystko co w nich. Herkules i Hermes atakowały pomniejsze Fregaty potężnymi torpedami. W końcu Revenianie zdali sobie sprawę z powagi sytuacji i przegrupowali spychając Ziemskie statki blisko siebie.
**0
- Eric, obrót o 12 stopni na prawą burtę i wypal ze wszystkich dział w tego pancernika. Chcę, przełamać jego tarcze zanim zorientuje się gdzie jesteśmy. – wydała rozkaz Ayana. Pociski poleciały w przestrzeń dosięgając pancernika niemal przy końcu zasięgu na lewej burcie. Nieszczęśliwie dla Ziemskiej floty, tarcza zdążyła się zregenerować. Znaczyło to, że inne instrumenty lada moment przestaną doświadczać trudności związanych z pobytem w hiperprzestrzeni. 4 salwy rozbiły się o powierzchnię pola elektromagnetycznego nie przechodząc przezeń głębiej. Z całą pewnością osłabiło kondensatory, jednak nie wyrządziło żadnych szkód.
- Madame, odpowiadają ogniem! – Niespokojnie stwierdził Marks, Frazer zaraz potem zakomunikował brak penetracji tarczy.
- Więc zaczyna się prawdziwa bitwa. Baterie ładuj i wypalić jeszcze raz w tego pancernika. Niech Archer obróci się i uderzy od prawej burty, tylko na miłość boską niech nie trafią Herculesa, Hermes storpeduje kadłub gdy tylko ten cholerny Reveński statek zgubi te tarcze. – rozkazała Monike.
Pierwsze serie Reveńskich pancerników obróciły się w stronę centrum bitwy i oddały strzał w kierunku najdalej wysuniętego Herculesa. Ich działa może nie były tak mocne jak te na flagowcu, jednak z całą pewnością dorównywały uzbrojeniu Archera. W radiu słychać było paniczne wołanie dowódcy.
- Manewry wymijające, uważaj, z lewej! Wzywamy pomocy! Mejdej, mejdej, Hercules pod ciężkim ostrzałem… Za dużo strzałów… Tarcze opadły... Nie utrzymamy się! Mejdej, mejdej! – na ziemskim okręcie działy się drakońskie sceny. Tarcze okrętu opadły pozwalając wściekłym pociskom przebijanie się wgłęb okrętu.
- Wyłącz to – rozkazała smutnym głosem Ayana. – Nie możemy nic dla nich zrobić –
Zupełnie na jej potwierdzenie potężna salwa trafiła Herculesa zdzierając z niego połowę poszycia i docierając do rdzenia. Skupiona w silnikach energia wyzwoliła się gwałtowną reakcją rozrywając statek na części niemym wybuchem. Jedyne co zostało to mała kropka na radarze, która właśnie przygasła i zniknęła w odmętach zapomnienia.
- Szlag by to. Marks, łącz z Archerem, niech oflankuje tego pancernika, Hermes ma siedzieć pod naszym ogonem i bombardować fregaty dopóki nasz cel nie zgubi tarczy. Frazer, cała naprzód, Kurs 24J.M17.TB od 1317. – Wydała rozkazy.
- Madame, chce pani władować się bezpośrednio pomiędzy te pancerniki? Stąd możemy strzelać niezagrożeni. – pierwszy oficer zakwestionował decyzję.
- Rób co mówię, nie czas na pierdolenie – Ayana wyraziła swoją dezaprobatę. Bitwa to stanowczo nie czas na kwestionowanie decyzji przywódcy.
Wymiana ognia rozgorzała w najlepsze. SharpShooter i Archer pozostali w ruchu przez co zbierali tylko cząstkowe salwy, Jakkolwiek 5 pancerników przeciwko dwóm nie dawało im olbrzymich szans. Tarcze Ziemskiego flagowca wykazywały 95% użyteczności. Wiedziony kursem ustalonym przez Ayanę okręt wpuścił się w tunel pomiędzy największym skupiskiem Reveńskich sił. Cztery skupione blisko siebie pancerniki niemal zapraszały pomiędzy siebie.
- Nie zwalniać, cała wprzód, gdy tylko znajdziemy się pomiędzy celem a kolejnym pancernikiem, zamarkuj całą wstecz, ognia ze wszystkich salw, potem kurs na 19C.F03.S17 po łuku, oskrzydlisz go przelatując pomiędzy kolejnymi dwoma.- kolejne komendy wypłynęły z jej ust. Wydawała się wiedzieć co robi, jednakowoż była w końcu zwierzchnikiem floty Ziemi.
SharpShooter z całą prędkością wpadł pomiędzy dwa pancerniki, które przewidując taki kurs ustawiły się burtami do siebie. Okręt Ayany zamarkował zatrzymanie się po czym wypalił ze wszystkich dział z perfekcyjną celnością rozbijając kolejne warstwy plazmy o pola siłowe i gwałtownie przyśpieszył. Ku zaskoczeniu maszynoludzi ich zwrotny ogień nie napotkał przeciwnika a jedynie pustą przestrzeń przez co zbombardowali siebie nawzajem dodając kolejne ździebełko do zniszczenia kondensatorów. Jak dotąd siły Reveńskie wydawały się nie wiedzieć co robią, w końcu jednak dobra passa zaczęła się kończyć. Okręt Azulvagiera zawrócił i skierował się z całą mocą wprost na Archera.
**1
- Panie, Ziemski pancernik na wprost. Co robić? – zapytał adiutant Azulvagiera.
- Cała moc na kurs kolizyjny. Ostrzeliwać losowo przestrzeń wokół burt. – przywódca wydał rozkaz. Jego plan był błyskotliwy. Jego okręt był stanowczo większy i mocniejszy od pancernika sił ziemskich. Ziemianie z pewnością zdawali sobie sprawę, że w przypadku kolizji ich tarcza ulegnie zniszczeniu i staną się łatwym łupem rozmieszczonych dookoła Niszczycieli. Z drugiej strony ostrzał w losowych kierunkach mógł wywołać w nich poczucie, że jedynym słusznym korytarzem będzie podróż wprost. Inteligencja i niemal nieograniczone możliwości analityczne Azulvagiera sprawdziły się i Archer podjął przynętę. Ruszył z pełnym przyśpieszeniem w tunelu pomiędzy pociskami. To, czego Marsh nie dostrzegł to możliwość pułapki.
- Świetnie. Pierwszy błąd, będzie zarazem twoim ostatnim. Pancerniki 1 i 3 na flanki, 4 na czoło, 5 podejmij SharpShootera. – wydał polecenia.
4 okręty wykonały gwałtowne manewry wiążąc w bitwie Archera po środku. Jedyne dwie drogi ucieczki, górę i dół zablokowała znaczna ilość Niszczycieli. Idąc na kurs kolizyjny nie mogli mieć pewności, że przetrwają zderzenie z taką ilością statków, zwłaszcza w momencie, w którym byli atakowani z czterech stron.
**2
- Jasna cholera, jesteśmy otoczeni. Johnson wyciągnij nas stąd! – krzyknął po czym przełączył komunikator - Uwaga załoga przygotować się na wielokrotne uderzenia –
- Sir, nie mamy dokąd uciec. Odpowiadają ruchem na każdy nasz manewr – nawigator zasygnalizował problem.
- Admirale prosimy o pomoc, zostaliśmy zakleszczeni. Powtarzam, prosimy o pomoc. – Marsh zamknął częstotliwość po czym rzucił – Odpowiedzieć ogniem. Wszystkie baterie! –
- Pułkowniku, musicie wytrzymać trochę dłużej, mamy tu pancernik, który blokuje drogę – zabrzmiał głos Marksa. Na tę chwilę zostali sami.
- Tarcze? –
- 70% sir, tracimy 15% na salwę i tkwimy tu jak kaczki na strzelnicy –
- 2 strzały i zaczniemy obrywać. Musimy się stąd wyrwać, Johnson, obróć nas o 90 stopni i wszystkimi bateriami ognia w te niszczyciele, musimy się przebić! – Pancernik rozpoczął niecodzienny manewr. Zważywszy na masę i rozmiar obiektu, ciężko było go obrócić w miejscu, nie było to jednak niemożliwe. Wszystkie górne silniki manewrowe prawej burty odpaliły maksymalny ciąg, jednocześnie to samo stało się z dolnymi lewej burty. Okręt zawirował delikatnie i kiedy minął 45 stopni odpalono wsteczny ciąg, który wyhamował go dokładnie prostopadle do poprzedniego położenia. Teraz burty celowały w skupiska niszczycieli.
- Baterie? –
- 4 sekundy sir! –
- Uwaga załoga, opróżnić górne i dolne pokłady. Przygotować się na ciężki ostrzał kadłuba. – Przełączył interkom – Baterie, ognia! – wydał rozkaz.
Gama świetlnych pocisków rozżarzonej plazmy pomknęła w przestrzeń dosięgając kilka celów jednocześnie. Niszczyciele przetrwały atak, tymczasem kolejna salwa z ponad 400 dział zalała tarczę wyciskając siódme poty z kondensatorów energii.
- Tarcze 55%, zbiorniki Superia puste –
- Jasna cholera, akurat teraz! – zagrzmiał Marsh – Przeładować! – wydał rozkaz.
Bombardowanie nie ustało, kolejna salwa wrogiej plazmy przedarła się częściowo przez pole siłowe nadpalając kadłub. Cała sytuacja zmierzała do całkowitego zniszczenia tarczy. Marsh miał nadzieję, że konstrukcja pancerza jego okrętu będzie mocniejsza niż ta, którą posiadał Reveński pancernik ostrzelany wcześniej. Zamiana karnistrów z gazem w końcu została zakończona i system wtłoczył go do dział. Najwyraźniej to samo spotkało inne pancerniki jakoż nastąpił chwilowy przestój przerywany jedynie sporadycznie przez działa Flagowca Azulvagiera.
- Ognia! – Krzyknął dowódca, jednak wszystkie kropki na ekranie pozostały na swoich miejscach. Cele albo zamieniły się miejscami, albo ich tarcze były wcześniej nienaruszone i mogły wytrzymać większą ilość trafień. Tak czy owak, plan przebicia się przez niszczyciele miał coraz mniejsze szanse powodzenie, zwłaszcza jeśli następna bateria miałaby zniszczyć pole elektromagnetyczne.
- Ładuj i ognia, do skutku do cholery!, przekonwertować moc z przednich baterii do podtrzymania kondensatorów, musimy zyskać na czasie. – zagrzmiał Marsh.
Archer nie dawał za wygraną.
- Sir, 3 salwa trafiła w 2 cele. Minimalne szkody. – zakomunikował Johnson, po czym dodał – 5 sekund do wystrzału.
- Nie przerywać ostrzału. Jeszcze mamy szansę. –
Kolejna seria gorącego, gęstego płomienia wyrzucona została przez baterie tworząc przez krótką chwilę magiczne, jasne skrzydła, które w innej sytuacji byłyby pięknym widokiem. Plazma trafiła w zagęszczone Reveńskie Niszczyciele w końcu powodując wyłom. 2 statki na prawej burcie, poprzednio uszkodzone dostały z pełną mocą i doznały poważnych uszkodzeń, kolejny, z lewej, otrzymał taką ilość plazmy na tarczę, że energia kinetyczna rzuciła go na inny statek powodując kolizję a w rezultacie efekt domina, który roztrącił wszystkie statki z zajmowanych lokacji, co dało miejsce w przestrzeni, które w końcu Archer mógł wykorzystać do ucieczki.
- Sir mamy wyłom! – zakrzyknął operator.
- Wojskowy dopalacz, cała moc, tylnie silniki pomocnicze na pełny ciąg w dół, podnieść nos i wyrównać poziom. – zagrzmiały szybkie komendy na mostku pancernika, który nie zdążył uniknąć jednak kolejnego ataku. Kolejny wystrzał zasypał gradem ognistych flar pole siłowe, które w końcu nie wytrzymało i opadło przepuszczając kilka pocisków na pancerz. To co nie udało się pociskom z plazmy stało się dziełem Niszczycieli. Nim Archer zdążył wyrównać poziom pierwsze torpedy sięgnęły tyłu jego lewej burty powodując duży wyłom w pancerzu i roztrzaskując 2 z 16 dyszy silników podświetlnych. Kolejne dołączyły zaraz potem szarpiąc burty potężnymi wybuchami. Każde uderzenie zostawiało w tytanowej powłoce kilkumetrową, ziejącą dziurę tylko czekającą na trafienie kolejnym pociskiem. Co gorsza, trafienie tak blisko silników spowodowało ich wyłączenie. Archer zatrzymał się w połowie manewru i zawisł w przestrzeni pomiędzy wszystkimi statkami, które niczym tygrysy szarpały pazurami swoją zdobycz.
- Status? – Zapytał niemal panikując Marsh
- Silniki niesprawne, Pole siłowe niesprawne, Pancerz przebity w kilkunastu miejscach, z każdą sekundą tracimy coraz więcej poszycia, cud, że jeszcze nie trafili w wyłomy powtórkami, działa sprawne, radar niesprawny. –
- Walić z tych dział dopóki mamy siły, i uruchomić mi te silniki, musimy się ruszać. – krzyczał Pułkownik, dowódca statku.
Ziemski pancernik pluł pociskami na ślepo. Bez możliwości celowania byli bezsilni, niektóre pociski rzeczywiście leciały w kierunku, który zajmowały jakieś statki, ale był to na tyle bezwładny ostrzał, że kojarzył się raczej z ostatnim wysiłkiem przed metą, finiszem o być, albo nie być. Kolejne torpedy i serie z plazmy zasypywały kadłub dookoła przebijając się wgłęb i powodując wtórne wybuchy, kilka trafionych dział wywołało eksplozje wtórne, w innych w końcu skończyła się Superia a bez silników nie dało się ich przeładować. Archer dogorywał.
- Pułkowniku Marsh, SharpShooter w drodze, zdejmiemy z was to ścierwo, wytrzymajcie jeszcze tylko trochę. –
- Przyjąłem. Pośpieszcie się. Wszystkie silniki padły, jesteśmy tu jak na strzelnicy.
W końcu zaświtała iskierka nadziei.
**0
- Admirale prosimy o pomoc, zostaliśmy zakleszczeni. Powtarzam, prosimy o pomoc. – Zakomunikowało radio na mostku okrętu Ayany.
- Cholera, ten pancernik wali prosto na nas, unik! – zabrzmiał głos pani Admirał, która śledziła sytuację na hologramie.
SharpShooter wykonał gwałtowny zwrot, co wywróciło niektórych załogantów, którzy, mimo zastosowanych tłumików inercyjnych odczuli zmianę strony. Pozwoliło to jednak uniknąć wściekłej szarży Reveńskiego okrętu, który wyraźnie chciał iść na kurs kolizyjny.
- Eric, omiń go i bierz kurs na Archera, musimy go wyciągnąć z tych kleszczy. – rozkazała.
Dwukilometrowy kolos ruszył z impetem starając się ominąć adwersarza podczas zawracania.Bezskutecznie. Na każdy manewr Frazera ktoś po przeciwnej stronie odpowiadał podobnym, skutecznie blokując dojście do toczącej się w tle niekoniecznie sprawiedliwej bitwy.
- Madame, mamy problem. Pancernik blokuje każdy nasz manewr, wyraźnie chce sprowokować potyczkę. –
- Skoro ją chce to ją dostanie, panie Marks proszę przekazać komunikat na Archera. Będziemy walczyć -
- Pułkowniku, musicie wytrzymać trochę dłużej, mamy tu pancernik, który blokuje drogę – zabrzmiał głos Marksa.
- Wypalić dziobem, zwrot przez prawą burtę, pełny ciąg, salwa w 4 turach – Monike wydała dokładne rozkazy. Była dobrym strategiem i miała prawdziwą wyobraźnię, choć nie wszyscy wierzyli w jej dar przewidywania, potrafiła odnaleźć się w każdej sytuacji. Teraz musiała wykrzesać z siebie wszystko.
Potężne przednie działa wypaliły do celu, który zaczął już obracać się na burtę, gwałtowny zwrot zalecony przez Ayanę sprawił, że SharpShooter uniknął pierwszego ataku, sam natomiast wypalił zupełnie celnie co znacznie nadwyrężyło możliwości przeciwnika. Walka pomiędzy dwoma bestiami rozgorzała, choć patrząc na zacięcie z jakim Ayana wydawała kolejne komendy wyglądało to jak potyczka słonia z psem. Okręty ustawiły się bokiem i wymieniały argumentami. 100 niemiłych słów klasy 3 przeciwko 200 paskudnym obelgom ciężkiego, czwartego kalibru.
- Wszystkie baterie ognia – zabrzmiał jej głos.
- Brak przebicia, tarcze 88% - odpowiedział Frazer
- Wal jeszcze raz –
- Brak przebicia, tarcze 84% -
Pat trwał. Ayana wydawała rozkaz za rozkazem i oba okręty wymieniały się setkami pocisków, które rozbijały się wzajemnie o pola siłowe. W końcu nastąpił przełom, pola siłowe Reveńskiego tarczownika opadły dając upust niszczycielskiej rządzy Ziemskiej załogi.
- Przeciwnik zbiera się do ucieczki – oznajmił Marks, śledząc sytuację.
- Wszystkie baterie celować w rufę. Unieruchomimy skurwysynów tam gdzie są. Hermes niech storpeduje burtę z działami. – Rozkaz został wydany. Przeładowanie trwało chwilę, jednak zasięg dział SharpShootera znacznie przekraczał wartość odpowiednika dział Reveńskich, przez co Ayana mogła pozwolić sobie na ostrzelanie go z większej odległości podczas zamiaru ucieczki. Odczekała jak przeciwnik odpalił dopalacz po czym 200 dział wypluło zawartość, która z miażdżącą siłą rozdarła silniki na strzępy wywołując masywną reakcję. Wyzwolona energia rozsadziła piątą część kadłuba pozostawiając dryfujący strzępek potrafiący jedynie strzelać. Admirałowiec mógł końcu ruszyć na pomoc Archerowi i choć cała bitwa wydawała się trwać tylko chwilkę czasu minęło go stanowczo za dużo.
- Pułkowniku Marsh, SharpShooter w drodze, zdejmiemy z was to ścierwo, wytrzymajcie jeszcze tylko trochę. – rzuciła Ayana w eter. Po czym wydała rozkaz – Pełny ciąg. Nie mamy czasu na gierki. Kurs kolizyjny na pancernika od dziobu Archera, dziobowe baterie ognia bez rozkazu. – przełączyła komunikator – Uwaga załoga, przygotować się do silnego wstrząsu. –
Pozostałość Reveńskiego pancernika została ostrzelana torpedami protonowymi z Hermesa, który zwieńczył dzieło trafiając w magazyn pojemników z Superia. Termiczny wybuch ziemskiego pocisku spowodował masywną reakcję łańcuchową wszystkich pojemników naraz, które dosłownie rozerwały przeciwnika w pół.
SharpShooter ruszył. Prędkość, którą uzyskał była wystarczająca żeby wybić dziurę w planecie, toteż zbliżał się w ekspresowym tempie. Trochę więcej niż 30 tysięcy kilometrów do przebycia – 20 sekund lotu, podczas którego zdążył oddać 3 strzały z dzioba. Ayana miała szczęście. Okręt, który wymierzyła był tym samym, którego tarcze wcześniej dwukrotnie zbombardowała. Sprawiło to iż strzały z niewielką mocą dosięgły kadłuba, a to znaczyło, że szanse na rozbicie ich tarczy wzrosło kilkukrotnie.
- 10 sekund do uderzenia – stwierdził, wyraźnie zdenerwowany Marks. Cała załoga mostka zamarła na chwilę w oczekiwaniu na to co się stanie. Za majestatycznym wizjerem widać było okrutne cięgi, które zbierał statek Pułkownika Marsha.
- 5 sekund do uderzenia –
- Załoga, uderzenie! – zdążyła krzyknąć Ayana, chwyciła się fotela, w następnej chwili całą maszyną wstrząsnęło uderzenie, które wyrwało ją z fotela. Ziemski kolos otoczony polem elektromagnetycznym starł się z tak samo działającym polem przeciwnika powodując potężne sprzężenie zwrotne, które odrzuciło go w przestrzeń. Admirał leżała na ziemi obserwując załogantów, którzy mieli mniej szczęścia i porozbijali głowy bądź kończyny. Podniosła się ciężko i usiadła na fotelu. Marks już tam był analizując sytuację.
- Madame, nic pani nie jest? – zapytał troskliwie.
- Nie, jaka jest sytuacja? –
- Wyrzuciło nas ponad 2 tysiące kilometrów przez prawą burtę. Tarcze na 43%, przeciwnik został wepchnięty na swoje własne Niszczyciele. Stracił tarcze i został unieruchomiony. –
- Pełen zwrot, wlecieć pomiędzy te dwa pancerniki. Wypchniemy Archera z pola bitwy. –
Pancernik rozpoczął manewr…
**2
- Maszynownia, co do kurwy jest z tymi silnikami? – grzmiał Marsh na załogantów, którzy dwoili się i troili by naprawić usterkę.
- Sir, ostrzał przepalił wiele systemów bezpieczeństwa, musimy przeprowadzić obejścia, jeśli w ogóle chcemy, żeby napęd dostał moc z rdzenia. –
- No to do roboty! Potrzebujemy silników! –
Potężny wybuch wstrząsnął całym statkiem.
- Co do? – nie zdążył zakląć, bowiem Johnson przerwał mu raportem.
- Sir, torpedy protonowe właśnie przedostały się przez pancerz, straciliśmy ponad 100 metrów powierzchni. Nie wytrzymamy. Zanim Admirał Ayana tu doleci nie będzie z nas co zbierać. Zalecam przeprowadzić ewakuację. –
Marsh spojrzał na swojego pierwszego oficera i zbladł. W końcu dotarło do niego, że olbrzymia odporność jego pancernika, właśnie przestała istnieć. Rozejrzał się po mostku. Iskry sypały się z instalacji gdy kolejne wybuchy wstrząsały okrętem. Część ludzi łapała gaśnice, inni skrywali głowy gdy kolejne części kadłuba rozpadały się na części pierwsze. Holograficzne wyświetlacze straciły zasilanie, w końcu cały mostek przeszedł na awaryjne. Ludzie, którzy krzątali się teraz silili się na ostatnie gesty odwagi w tej beznadziejnej sytuacji. Część wierzyła jeszcze w potęgę ziemskiej technologii, inni domyślali się, że oto zaraz nastąpi koniec. Nikt jednak nie panikował, lata służby pod dowództwem Pułkownika wyrobiło w nich więź i szacunek. Czekali na rozkazy, nawet jeśli miałyby ich dowieźć prosto do drzwi piekieł.
- Uruchom częstotliwość awaryjną. – Wyszeptał Marsh. Wcisnął przycisk odpowiedzialny za interkom i wydusił z siebie – Załoga. Zarządzam pełną ewakuację. Powtarzam, pełna ewakuacja. Wszyscy, którzy mają szanse niech skorzystają z myśliwców oraz kapsuł ratunkowych z centralnych i górnych części okrętu. Zaszczytem było z wami służyć! – podniósł głos.
- Sir? Pan nie idzie? – zapytał Johnson. Część załogi mostka postanowiło wykonać rozkaz, inni. Podobnie jak w wielu częściach statku pozostali walcząc do końca o sprawę, o Ziemię.
- Kapitan nie porzuca tonącego okrętu przyjacielu. Weź mój myśliwiec i leć stąd. Wszyscy wynocha! –
- Skoro pan zostaje… to i my – zabrzmiał jeden z głosów na mostku, zawtórowały mu inne w podobnym tonie. Marsh rozejrzał się po wszystkich, uśmiechnął się, skinął głową na każdego po czym krzyknął – Pokażmy tym skurwysynom, że potrafimy wziąć kogoś ze sobą do grobu. –
Zawtórował mu okrzyk bojowy, który zmroziłby krew w żyłach niejednego żołnierza. Małe okręty ewakuacyjne, myśliwce, bombowce. Wszystkie wypchane załogą, która przeżyła rozpierzchły się po przestrzeni. Wiele z nich zostało rozstrzelanych przez małe Fregaty, czekające tylko na okazję by się wykazać. Inne, zdołały uciec.
- Sir, tu maszynownia. Silniki powinny ruszyć w… tej… chwili – Kiedy skończył mówić rozpaliły się wszystkie systemy, włącznie z działami, które automatycznie zaczęły przeładowywać karnistry z Superia. Kolejne wstrząsy świadczyły o innych wyrwach w kadłubie. Kontrolki ostrzegawcze migały na czerwono.
- Wynoście się stąd! – Krzyknął w odpowiedzi, po czym dodał ciche – Dziękuję… - i rozłączył się.
- Sir, wskaźniki sugerują, że SharpShooter miał kolizję i wybił jednego z Pancerników, otwierając nam drogę ucieczki. Statek stracił tarcze i wleciał w gromadę Niszczycieli. Mamy drogę ucieczki! – zakrzyknął ponownie ostatni wers. Spojrzał błagalnym wzrokiem na dowódcę, który jednak miał inny plan.
- Nie. Mój ostatni oddech nie będzie zmarnowany na próbę ucieczki. Pokażemy im gdzie ich miejsce. Silnik pełna moc, bierz kurs na niego. Musimy dać SharpShooterowi szansę. Jestem dumny, że z wami służyłem. –
Okręt ruszył. Z daleka w wizjerze dało się dostrzec kształt Reveńskiego okrętu, leżącego bezwładnie w skupisku innych. Z każdą sekundą zwiększał się wypełniając coraz większą przestrzeń. W końcu widać było tylko jego.
- Żegnaj przyjacielu…- Szepnął Marsh.
**0
- Pani Admirał? Archer uruchomił silniki. –
- Świetnie, teraz mają szansę, szybciej z tym obrotem. –
Chwila upłynęła nim silniki manewrowe kolosa ustawiły go w odpowiedniej pozycji. Ciąg z tylnich silników zasypał promieniowaniem przestrzeń poza nimi, po czym pchnął flagowca z całą siłą w przód.
- Madame. Archer ruszył, ale chyba mamy problem… - Marks wyraził niepokój.
- Co on do cholery wyprawia, co to za kurs? – spojrzała na migającą kontrolkę, która sygnowała ziemską jednostkę po czym wykonała kilka obliczeń w komputerze. W ciągu sekundy na hologramie wyświetlił się wynik, który sprawił, że zbladła. – O kurwa… - Wydała z siebie jęk.
- Natychmiast skontaktuje się z Marshem, niech przestanie grać idiotę i spierdala stąd póki może – krzyczała, gestykulując.
- Madame, radio nie odpowiada. 7 sekund do kolizji. –
- Nie do cholery, Nie! Marsh co Ty robisz? –
Ayana spojrzała wprzód w bezkresną czerń kosmosu, która wypełniała wizjer. W tej chwili, tam w oddali okręt Pułkownika Marsha wbił się z całym impetem w Pancernik przeciwnika. Miażdżone płyty tytanowego pancerza rozpłaszczały metal niczym taflę wody. Okręty zlały się w jedno. Energia ze rdzenia mocy oraz rozbite zbiorniki z Superia, gdzieś w środku, zostały uwolnione powodując masywną eksplozję. Fala uderzeniowa zmiotła oba Pancerniki, 5 pobliskich Niszczycieli i wszystko inne co napotkała po drodze. Monike ujrzała jasne światło, które raziło ją w oczy. Zagubiła się gdzieś w myślach. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy, że tak naprawdę tracą ludzi. Hercules został wymazany z historii tak wcześnie, ale Archer był jak cień jej okrętu. Służyli długo razem, ramię w ramię. Nagle poczuła bezkresny smutek, do oczu napłynęły jej łzy, lecz powstrzymała mnie i zapłonęła gniewem, niczym berserk.
- Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! Kurwa, Nieee! – krzyknęła w końcu z zaciśniętymi pięściami.
- Cała moc pomiędzy te pancerniki. Skurwysyny zapłacą mi za to własną krwią. –
- Madame, nasza tarcza nie utrzyma naporu ataku 3 pancerników. – próbował wyperswadować jej tą myśl Frazer, otrzymał jedynie gniewne spojrzenie, które znaczyło, żeby lepiej nie wchodził w jej kompetencje.
SharpShooter zajął wcześniejsze miejsce Archera i rozpoczął wymianę ognia z nadszarpniętymi już pancernikami. W miarę jak pociski rozbijały się o wrogie tarcze, gniew Ayany rósł niczym bufor w kondensatorze wyrównawczym. W tej chwili nie miało dla niej znaczenia czy będzie w stanie wygrać tę bitwę. Nie chciała myśleć. Chciała tylko uwolnić tę nienawiść, która przepełniła jej serce, zniszczyć wszystkich maszynoludzi, zmieść ich potężną flotę jednym statkiem ,rozsmarować ich jak robaki na podeszwie. Nie była w stanie.
Tarcze flagowca traciły moc w przeraźliwym tempie. I choć punkt krytyczny osiągała dopiero przy 25%, czyli dwukrotnie później, nie miało to większego znaczenia. Dwa przeciwstawne pancerniki utraciły swoje osłony, ale ich nie atakował żaden Niszczyciel. SharpShooter padł ofiarą kilku, które pozostały.
- Tracimy pancerz, kilka sektorów zostało odciętych z powodu braku szczelności. Długo tak nie pociągniemy. Teraz to chyba tylko boska interwencja może nam pomóc. – stwierdził Frazer do dowódcy. – Proszę skończ z tym szaleństwem póki jeszcze możemy uciekać. Stracili dużo jednostek, może odlecą i dadzą spokój. Nie mamy już czym walczyć. Co drugie działo jest niesprawne. – Perswadował.
Gniew Ayany zaczął ustępować miejsca rozumowi. Wiedziała, że unikając ostrzału, zwłaszcza torped, będzie jeszcze w stanie powalczyć. Jeśli zostanie tutaj, niedługo czeka ją los przyjaciela.
- Wyprowadź nas stąd. – rozkazała tak spokojnie jak gdyby nic się nie stało.
- Tak jest! – przyklasnął pomysłowi pierwszy dowódca. Jego radość natychmiast została zagłuszona przez zdumienie Marksa, który krzyknął.
- Madame, wykrywam otwarcie okna hiperprzestrzeni! Może to nasi!? –
Jego głos umilkł gdy w radiu znajomy głos Wojcika zakomunikował żartobliwym tonem.
- Przejeżdżałem obok i postanowiłem odwiedzić sąsiedztwo. Widzę, że przyda wam się nasza pomoc – Insolence przybył.

9 lis 2009

Preludium. Rozdział drugi - Bohaterowie cz. 4

Wprowadził koordynaty do komputera i wszedł w hiperprzestrzeń.
Blackout wyszedł z tunelu podprzestrzennego w małym systemie planetarnym. Tak nie znaczącym, że nawet nie nazwanym. Karłowaty pulsar oświetlał bladym blaskiem 4 otaczające ją małe planety. System prawdopodobnie był bardzo stary co dziwne zważywszy, że otaczały go zewsząd systemy relatywnie młode wliczając Sol i Ao. Planety, które zostały, były oddalone od gwiazdy o potężne odległości. Sugerowało to, że przetrwały wybuch supernowej, obecnie były zimne i ciemne. Owe warunki, jak również fakt na istnienie olbrzymich ilości promieniowania sprawiały, że nie nadawały się do życia. Pierwsza od słońca była lekkim wyjątkiem. Co prawda nie była zdatna do zamieszkania, była wyjałowiona i bardzo lekka co mogło świadczyć o pradawnym bycie gazowym, który w jakiś sposób uformował stałe jądro i litą postać. W związku z tym posiadała nikłą grawitację, mniejszą niż rodzimy Księżyc. Zupełnie odwrotnie, jej atmosfera natomiast była przeraźliwie gęsta, przez co ciśnienie na planecie było co najmniej podwójnie wyższe niż na Ziemi. Idealne warunki na ukrytą stocznię. Wszelkie promieniowanie było tłumione przez potężną warstwę ozonową. Sprawiało to jednak, że wszelka komunikacja przestrzenna była utrudniona, podprzestrzenna natomiast, niemożliwa. Tylko jeden element jeszcze mógł spędzać sen z powiek ludzi odpowiedzialnych za przepisy bezpieczeństwa. Mieszanka atmosfery składała się z Wodoru i Azotu. Gdyby podnieść temperaturę planety o kilkanaście stopni rozpaliłaby się niczym wielka kula ognia pochłaniając cały glob. Nikt nie planował do tego dopuścić. Tajna baza ukryta była pod kopułą z litego szkła pokrytego aerożelem, dodatkowo całość uszczelniało pole siłowe. Wszystko, by nie dopuścić do przenikania się gazów z zewnątrz, do wewnątrz i odwrotnie. Niemal 20 kilometrowej średnicy placówka miała bowiem wszelkie warunki zdatne do podtrzymania życia robotników. Ziemska atmosfera, temperatura powyżej zera oraz podniesiona sztucznie grawitacja. Wszystko to by ułatwić pracę przy kolosie, który wypełniał całe centrum.
- Komputer, ustanów połączenie z Komandorem Kuntzem, prześlij kod identyfikacyjny. Poproś o bezpieczne lądowisko niedaleko mostka okrętu. Jednocześnie przeprowadź transformację na myśliwiec Armii Galaktycznej. – wydał komendę pilot oczekując na pozwolenie wejścia w atmosferę. Zdawał sobie sprawę, że nikt nie spodziewał się tutaj jego wizyty, jednocześnie miał nadzieję, że kod identyfikacyjny, zdradzający najwyższy poziom dostępu do informacji tajnych, da mu odpowiednie wpływy. –
- Ksssh – nieczystości wdarły się w komunikację. Major wydał komendę filtrowania po czym przełączył radar sygnałowy na fazę odbioru.
- Ksh, Majorze, kss, lądowisko 2.5.2 czeka bezpieczne, kssh, w atmosferze kssh, bez odbioru.- Uzyskał informację. Co prawda nie usłyszał dokładnie o co chodziło z atmosferą. Domyślał się jednak, że wejście w tak gęstą warstwę ozonową było śmiertelnie niebezpieczne. Zmyślny żołnierz użył słabej grawitacji planety jako siły, której łatwo się przeciwstawić. Otworzył dysze silnika w dolnym skrzydle Blackouta i płasko, bardzo powoli schodził warstwa po warstwie. W końcu zniknął za mglistymi masami powietrza. Widoczność była niewielka, teraz jednak, gdy zakłócenia od gwiazdy straciły na sile kadłub mógł zmniejszyć gęstość pozwalając czujnikom stworzyć trójwymiarowy obraz lądowiska. Skierował myśliwiec w jedyną wnękę w budowli, przez którą, można było dostać się do środka. Podwójnie zabezpieczony hangar, pełniący funkcję dekompresji jednej atmosfery i wypompowanie jej na zewnątrz i napełnienie drugą. Major wleciał pod kopułę i wylądował bezpośrednio na gigancie budowanym w tej stoczni.
- No tak, wszyscy na zewnątrz a i tak najbezpieczniej będzie w środku – mruknął do siebie. Dopiero teraz zobaczył ogrom konstrukcji, która miała być niedługo jego nowym przydziałem. Oto Superniszczyciel stał tam w pełni swojej chwały. Długi jak 10 zwykłych pancerników, szeroki na 3 kilometry i wysoki na 2. Kształtem nie był zbyt opływowy, co jednak zrozumiałe zważywszy, że nie był budowany w celu wchodzenia w atmosferę. Stał tam na potężnych magnesach kompensujących siłę grawitacji i trzymających go kilkanaście metrów nad ziemią. Gdyby spojrzeć na niego z tyłu, przypominał dwa trójkąty równoramienne, u góry wyższy, u dołu z większym rozwarciem, przymocowane przeciwlegle do prostokąta, który stanowił centrum obiektu. Rufa była płaska i ścięta, skrywała potężną dyszę silnika podświetlnego w kształcie rombu zajmującego niemal cały środek, okalany wewnątrz dwóch potężnych dysz FTL symetrycznie rozłożonych po bokach. Całość zajmowała niemal całą powierzchnię, zostawiając niewiele przestrzeni na silniki manewrowe, niemal tak wielkie jak główne silniki w zwykłych pancernikach. Boczna linia szła gładko przez całą długość, kończąc się dziobem jak u dawnych morskich liniowców pasażerskich. Wydłużony dół, gwałtownie ścięty i góra dołączona do całości lekkim spadkiem. Był przerażająco surowy i cudownie piękny. Był obliczem ziemskiej chwały, naszej ludzkiej techniki, zmyślności, inteligencji, dumy i arogancji.
Wojcik wylądował w końcu w przeznaczonym doku. Na życzenie odcięto go dla robotników a nawet zwykłych żołnierzy. Na dobrą sprawę sam Kuntz nie powinien tu wchodzić, jednak gdyby to zrobił spostrzegłby niewiele więcej jak zwykły myśliwiec. Major wyszedł ze statku i opuścił lądowisko. Niewielki jak na warunki korytarz ciągnął się kilometrami w jedną i drugą stronę. Bez specjalnie zaprojektowanego systemu wind i kolejek podróżowanie wewnątrz maszyny byłoby niemal niemożliwe. Wsiadł do jednej z wielu kolejek transportowych wewnątrz Superniszczyciela i niecierpliwie podążał na mostek.
- Komandorze Kuntz, Major Thadeus Wojcik melduje się ze sprawą nie cierpiącą zwłoki- zasalutował w momencie gdy drzwi kolejki rozstąpiły się a ich miejsce zajął dowódca goliata.
- Spocznij Majorze- odparł – cóż to za sprawa, mówcie szybko i lepiej żebym to kupił bo Insolence jest tajny i nie wolno tu przebywać nikomu poza moją załogą, nawet jeśli ma wyższy dostęp tajności niż ja. –
- Komandorze, zanim cokolwiek powiem chciałem spytać na jakim etapie stoją prace na niszczycielu? Chodzi mi o technologie typowo militarne – wyraził się jak najbardziej jasno jak mógł
- Cóż za zuchwałość! – skwitował sucho Kuntz – Niech będzie. Opancerzenie jest w komplecie, Pole siłowe działa w 100%, Hipernapęd i silniki podświetlne również. Wszystkie ogniwa energetyczne działają. Gazu mamy 20% zbiornika, Eksperymentalny laser bojowy zainstalowany, działa lewej burty umieszczone w 50%, prawej w 20% - wyjaśnił.
- Świetnie! – wrzasnął z wrażenia – Komandorze, proszę rozkazać wszystkim wejście na pokład i start w kierunku Ziemi. Szykuje się tam bitwa, której nie jesteśmy w stanie wygrać –nie zdążył powiedzieć wszystkiego gdyż przerwał mu głos starszego stopniem.
- Major śmie rozkazywać Komandorowi? – zazgrzytał zębami oficer – postawię cię przed sąd wojskowy za tę zuchwałość. Wynocha mi z oczu! –
- Sir! Cała ziemska flota odleciała niemal dwie godziny temu goniąc za armią, której nie ma! Ziemię bronią 4 statki, które sprostać będą musiały całej armadzie Reveńskich sił. Insolence to w tej chwili jedyna nadzieja! Musimy im pomóc! – Wojcik gestykulował i podnosił głos.
- Ziemia nigdy nie zostaje bez obrony, tutaj komunikacja podprzestrzenna nie działa, a nawet gdyby. Ja mam swoje rozkazy. Do skończenia budowy jeszcze kilka tygodni. Do tego czasu Insolence się stąd nie ruszy. Won! – Krzyczał Komandor – Sierżancie, proszę wyprowadzić Majora do jego statku i upewnić się, że wyniesie się skąd przyszedł. –
Major wyszedł w towarzystwie dwóch żołnierzy stacjonujących jako adiutanci Komandora. Sił obronnych na mostku nie było dużo. Nikt nie spodziewał się buntu. Cała trójka weszła do kolejki jadącej w kierunku Blackouta. Eskorta wysadziła Thada tuż przed bramą po czym wsiadła z powrotem i odjechała. Nacisnął przycisk wywołujący kolejkę. Nie zadziałał. Był odcięty.
- Nie wiesz fiucie z kim zadzierasz – przełknął ślinę Wojcik. Podszedł do Blackouta i wsiadł do środka. Wyjął z kabury pistolet plazmowy i przypiął sobie próbnik. Wprowadził komputer w stan gotowości i wysiadł. Zablokował wejście po czym zbliżył się do terminala kolejki i używając próbnika podobnie jak czynił to podczas pobytu na Reven włamał się do systemu kalibrując częstotliwość sygnału. Przywołał kolejkę. Była pusta. Wsiadł do niej i ruszył w kierunku mostka.
- Komandorze, mamy problem. Kolejka z hangaru, gdzie odstawiliśmy Majora właśnie się uruchomiła.- zabrzmiał głos adiutanta.
- Przecież kazałem wam ją wyłączyć! – pieklił się Kuntz
- Zrobiliśmy to, obszedł zabezpieczenia, nie możemy jej wyłączyć.- Komandor usiadł na krześle i wcisnął guzik. Przez interkom kolejki zabrzmiał zgryźliwy głos
- Majorze, nie wiem jak to zrobiłeś, ale umiejętności hakowania systemów ci nie pomogą. Trzeba było odlecieć, póki miałeś okazję. Lepiej zawróć bo teraz czeka cię tylko karcer. –
Thad zignorował ostrzeżenie. Ponownie użył swojego próbnika.
- Sir..- niespokojnie wyrwał się żołnierz
- Co znowu do cholery?!-
- Straciliśmy dostęp do terminali. Komunikacja została wyłączona. Wszystkie protokoły bezpieczeństwa, które ustanowiliśmy zostały zniesione. Nie mamy kontroli nad statkiem –
- Jak on to robi do kurwy nędzy? Do broni. Pilnować wejścia. Strzelać by zabić przy pierwszym kontakcie. – Wydał rozkaz Komandor. Rozkaz, który Wojcik mógł usłyszeć. Wiedział czego się spodziewać. Widział wszystko przez system kamer i czujników, dodatkowo słyszał wszystko co działo się wewnątrz mostka. Posiadał pełną kontrolę.
- Szkoda, że nie można wyłączyć zdalnie broni- szepnął sam do siebie i kiedy to zrobił do głowy zaświtał mu pomysł, który raz już ratował mu życie Zaprogramował komputer Blackouta do wygenerowania fali dźwiękowej o wysokiej częstotliwości wewnątrz mostka używając wewnętrznego interkomu. Przy odrobinie szczęścia, jeśli nie ogłuszy uzbrojonych strażników, to spowoduje niemały ból głowy przez co nie będą mogli się skupić. Kolejka zatrzymała się u celu. Wojcik wstrzymał otwarcie drzwi i wykonał program. Fala dźwięku rozeszła się wewnątrz sprawiając, że kilkoro ludzi znajdujących się wewnątrz chwyciło się za uszy, próbując osłonić się przed działaniem złośliwej częstotliwości. Bezskutecznie. Jeden zaczął krwawić z nosa i zemdlał. Reszta upuściła broń i skuliła się w sobie. Major czekał właśnie na to. Wyłączył dźwięk w momencie otwarcia drzwi i wkroczył do środka wprost na bezbronnego Kuntza.
- Trzeba mnie było posłuchać za pierwszym razem skurwysynu!- wrzasnął
- Postawię cie za to pod ścianą – nie zdążył powiedzieć nic więcej gdy cios z kolby pistoletu w potylicę powalił go na ziemię nieprzytomnego.
- Ktoś z was chce do niego dołączyć? – zapytał adiutantów mierząc w nich z broni plazmowej. Zapanowała cisza. – Tak myślałem. Weźcie kolegę do sanitariusza. -
-Tak jest sir! – odpowiedzieli po czym pozbierali rannego żołnierza i wyszli. Thad podłączył się bezpośrednio pod interkom w całej placówce.
- Uwaga. Uwaga. Mówi Major Thadeus Wojcik. Tymczasowo zastąpiłem rannego Kuntza. Cały personel natychmiast zgromadzi się na pokładzie Insolence. Powtarzam. Cały personel znajdujący się na terenie stoczni natychmiast zgromadzi się na pokładzie Insolence. To nie są ćwiczenia. Załoga, stanowiska bojowe. Przygotować się do startu. Główny mechanik proszony na mostek. Powtarzam, to nie są ćwiczenia! 10 minut. – Wygłosił komunikat. Całym ośrodkiem zatrzęsła panika. Zdezorientowani cywile pracujący nad witalnymi systemami i mieszkający tutaj od długiego czasu nie byli przygotowani do tak gwałtownego opuszczania planety. Komunikat oficera nie pozostawił im jednak wyboru.
Thad wziął nieprzytomnego Komandora i umieścił go na jednym z krzeseł. Przypiął go elektrycznymi kajdankami i pozbawił broni ręcznej. Niedługo potem kolejka przywiozła głównego mechanika.
- Sir, prosił mnie pan na mostek. Sierżant Kumura Osaka na rozkaz- zasalutował żołnierz.
- Spocznij. Raport na temat stanu uzbrojenia poniekąd znam. Kuntz wspominał coś o 20% zapasie gazu w zbiorniku? Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że mamy jeden zbiornik z gazem?-
- W zasadzie to tak sir. Pancerniki i inne statki posiadają działa ukryte w burtach. Każde z dział posiada wymienialny zbiornik z gazem Superia. Owy zbiornik przykręcany jest przez siłownik do generatora plazmy. Zasadniczo wygląda to jak walec z drugim walcem w środku i wydrążoną przestrzenią pomiędzy. Oczywiście to znacznie bardziej skomplikowane. Superia znajdujące się pod ciśnieniem wstrzykiwane jest do przestrzeni pomiędzy walcami w odpowiedniej dawce i korzystając z olbrzymiego pola magnetycznego zgniatany wokół wewnętrznego walca. Ten z kolei naładowany jest potężnym ładunkiem elektrycznym. W momencie wystrzału, wewnętrzny walec się cofa, przenosząc całą energię na gaz, który imploduje pod wpływem pola magnetycznego a następnie gwałtownie rozszerza się zamieniając się w plazmę o olbrzymiej temperaturze, wystrzeliwaną ułamek sekundy później w przestrzeń. Oczywiście zasięg, siła rażenia oraz temperatura zależne są od średnicy działa, ilości gazu i energii, która jest przekazywana z niezależnych generatorów –
- Tak, znam szczegóły techniczne działa plazmowego, co do cholery z tym zbiornikiem?- Thadeus przerwał sierżantowi wywód-
- Tak sir, przepraszam sir. – kontynuował – więc, tam każdy zbiornik był wymienialny bo działa znajdowały się wewnątrz i łatwo było się do nich dostać. Insolence posiada działa na zewnątrz, zawieszone pod pokładem na wieżyczkach. Każda wieża posiada 4 działa. Łącznie na stronę przypada 200 wież. Co 50 metrów każda. Nie sposób zbudować maszyny, która wymieniałaby tak wielkie ilości pojemników naraz. Dlatego zbudowaliśmy je inaczej. Teraz nie mają dokręcanego źródła Superia. Dostarczane jest ono przewodami płynącymi z umieszczonego w centralnej części statku zbiornika zbudowanego z Hyperium. Zbiornik ma wielkość kilometra sześciennego pod dziesięciokrotną kompresją. Wystarczająco dużo, żeby zasilać wszystkie działa przez 5 godzin nieprzerwanego bombardowania.
- Czyli 20% to aż nadto zważywszy na relatywnie małą liczbę dział, którymi teraz dysponujemy. Czy jest jakieś zagrożenie ze strony pustych wieżyczek? Są podłączone do systemu? I kto w ogóle wymyślił taki zbiornik? Przecież podczas trafienia wysadzi w powietrze cały statek! – zaniepokoił się Wojcik.
- Sir. Masowy zbiornik pozwolił skompresować gaz. W okrętach stosujących zbiorniki wkręcane nie ma takiej możliwości bo karnistry nie wytrzymają takiego ciśnienia. Jeden karnister wystarczy na 10 strzałów po czym musi zostać przeładowany co opóźnia strzelanie. Ponadto system jest wolniejszy. Insolence może wypalić co 5 sekund, niemal dwukrotnie szybciej, poza tym jest to ogień jednostajny i dużo mocniejszy. Mamy najnowsze działa, Piątki, o co ciekawe, średnicy 5 metrów. A co do niebezpieczeństwa. Gdy trafi się pancernika w burtę z działem, w którym jest pełno gazu łatwo wywołać wybuch. U nas zbiornik jest w centrum. Jedynie ostrzał, który pozbawiłby statek połowy poszycia mógłby dotrzeć tak głęboko. Sama trafiona wieżyczka odcinana jest od gazu automatycznie nie pozwalając na wtórne wybuchy. Nie ma bezpieczniejszego systemu. – skwitował Osaka.
- Dobra. 10 minut gadania minęło. - Wojcik podpiął się pod czujniki okrętu. Wskazywały na znaczną ilość personelu. Wszyscy znaleźli się w środku – Poderwij go do lotu – wydał rozkaz
- Sir. To trochę potrwa. Atmosfera tutejszej planety jest bardzo niestabilna. Musimy wpompować jak najwięcej tlenu do statku spod kopuły jak się da. Wtedy odczekać odpowiednio długo, aż powłoka się oziębi a w końcu wyłączyć grawitację tak byśmy mogli się ruszyć z miejsca. –
- Ile czasu? –
- Z moich obliczeń… 24 godziny-
- Kurwa, to są chyba jakieś jaja. Wpierw on a teraz jeszcze ty? Nie mamy na to czasu. – zdenerwował się Thad. Podpiął się do interkomu
- Uwaga cały personel, przygotować się na ostry start. – wydał polecenie po czym spojrzał na sierżanta Osakę i dodał – Nie mamy czasu. Ziemia lada moment zostanie zaatakowana. Za godzinę nie będzie co zbierać. Musimy ruszać i to już. Wpompuj ile tlenu możesz i wyłącz grawitację. Zdejmij pole siłowe z zewnętrznej bariery i podnieś pole statku. – odblokował terminale i pozwolił sierżantowi zrobić co rozkazał. Sam tymczasem wbił kurs z miejsca nawigatora i wróciwszy do głównej konsoli wcisnął kilka przycisków.
- Lepiej usiądź. Uruchamiam wojskowy dopalacz za 10 sekund – Zaczął odliczać…
-10…9…8…7…6…5…4…3…2…1… Start – Okrętem zatrzęsło. Potężny gigant pierwszy raz odpalił silniki podświetlne. Cała ilość tlenu jaka została w wewnętrznej kopule zapaliła się tworząc piekło pod wewnątrz szklanego poszycia. Gdyby nie warstwa aerożelu, szkło stopiłoby się rozbijając całą strukturę. Wszystko drżało. Sensory i czujniki szalały, tarcze jednak utrzymały spójność. Major poruszył wajchę i Insolence ruszył przebijając się przez taflę szkła i aerożelu gwałtownie zmieniając temperaturę otaczającej planetę atmosfery. Wodór, który znajdował się na zewnątrz zapłonął podsycony żarem z głównego silnika zostawiając ognisty ogon za kolosem opuszczającym planetę. Konstrukcja szklana w końcu runęła i dopalające się resztki tlenu zmieszały się z wsączającym się wodorem. Z mostka Insolence, który oddalił się na bezpieczną odległość dało się zauważyć jak korona planety rozpala się w miejscu, z którego odlecieli zajmując stopniowo całą planetę ogniem słońc. Stałe jądro roztopiło się i zaburzyło naturalną równowagę planety. Ciśnienie, którym napierała atmosfera zmalało, to od wewnątrz zwiększyło się. Cała planeta zaczęła pękać, w końcu zapadła się uwalniając eksplozję kaldery zajmującej większą część planety. Całe ciało niebieskie rozsypało się w drobny mak zasypując przestrzeń gradem meteorytów. Tuż po tym jak okręt wszedł w Hiperprzestrzeń.
Kuntz obudził się w końcu, spojrzał na Wojcika i odruchowo chciał sięgnąć po broń ręczną. Elektryczne więzy uniemożliwiły mu jednak ruch. Bolała go głowa.
- Osobiście wydam rozkaz plutonowi egzekucyjnemu żeby cię zastrzelił – rzekł z grymasem na ustach po czym splunął.
- Z całym szacunkiem sir. Zamknij kurwa ryj! Gdybyś słuchał co mam do powiedzenia, to bylibyśmy już dawno w drodze a przez twoje pierdolenie może już być za późno. – odparł Thad
- Haha, sądzisz, że jakiekolwiek tłumaczenie pomoże ci teraz marny żołnierzyku? Nie trzeba było zadzierać ze starszymi stopniem. Takich jak ty jadam na śniadanie. Sierżancie – skierował rozkaz dla głównego inżyniera Osaki – proszę odebrać broń Majorowi i zdjąć ze mnie te pieprzone kajdanki. –
- Rób co chcesz Kumura. Wiesz jaka jest sytuacja, wiesz, że potrzebujemy tego okrętu. Jeśli dolecimy do Ziemi i nie mam racji, sam poddam się pod sąd wojskowy. Masz wybór poczekać 20 minut i się przekonać, albo żyć w przekonaniu, że spieprzyłeś wtedy gdy miałeś szansę się wykazać. Nikt inny nie obroni Ziemi. – Thad postawił sierżanta przed trudnym wyborem. Z jednej strony łańcuch dowodzenia kazał mu słuchać Kuntza, z drugiej, wiedział, że nikt z wojskowych nie jest na tyle głupi by ryzykować plutonem egzekucyjnym gdyby nie miał racji. Wyobraził sobie Ziemię obleganą przez nieprzyjacielską flotę, grymas uśmieszku nielubianego Komandora dumnego z zastrzelenia Majora i wieść o zniszczeniu kolebki ludzkości. Nie chciał tego przeżywać. Skierował wzrok ku najstarszemu stopniem i rzekł
- Przykro mi sir. Nie chciałbym żyć z wieścią, że siedziba Galaktycznego rządu uległa zniszczeniu. Ziemia to ikona. Bez niej wszystko się rozsypie. –
- Arrrrrgh – zagulgotał Kuntz – obu was rozstrzelam, niech tylko się stąd uwolnię. Wojcik jesteś skończony, skończony rozumiesz? – kolejny cios w głowę zamknął usta niefrasobliwemu oficerowi. Tym razem do kompletu więzów doszedł stary dobry knebel.
- Jeszcze słowo i bym go zastrzelił. Dzięki – Thad skierował wzrok ku Osace, który najwyraźniej miał dość ujadania i wziął sprawy we własne ręce.
- Proszę bardzo. Nigdy go nie lubiłem, zawsze tylko zrzędził i wywyższał się nad innych. Ścierwo nie człowiek. Urodził się poza Ziemią i ma straszny kompleks Ziemskości. Każdego kto wywodzi się z tej planety traktuje jak śmiecia. – odparł inżynier po czym dodał – niedługo będziemy na miejscu. Obyś miał rację sir! –

29 paź 2009

Preludium. Rozdział drugi - Bohaterowie cz.3

- Admirale? – pierwszy oficer spojrzał na dowódcę i wiedział, że coś się stało. Kobieta tak twarda jak Ayana nie ulega zdenerwowaniu z pierwszego lepszego powodu.
- Erik – porzuciła wojskowy ton – będziemy mieli towarzystwo. – Spojrzała na niego po czym gwałtownie podniosła się z fotela i obróciwszy głowę krzyknęła w kierunku operatora komunikacji wydała rozkaz
- Sierżancie Marks, połączcie się z Generałem Swiftmingiem. –
- Pani Admirał.. ale przecież oni są w hiperprzestrzenni – stwierdził oczywistość Marks
- Wiem do cholery. Nie możesz nic zrobić ? Poszukać? Spróbuj do diabła! – Ayana piekliła się na załoganta
- Madame, dopóki Generał sam nie nawiąże komunikacji podprzestrzenniej nie jesteśmy w stanie się z nim skontaktować - dodał operator z przerażeniem w oczach
- Kurwa! – wrzasnęła – Marks, naprawdę nie da się nic zrobić ? Potrzebujemy teraz tej floty – jej głos złagodniał gdy zdała sobie sprawę, że krzyczy nie na tych ludzi co trzeba.
- Proszę pani, nawet gdybym chciał, wchodząc w hiperprzestrzeń każdorazowo okręt przesyłany jest specjalnie w tym celu generowanym korytarzem. Otworzenie dwukrotnie jednego korytarza jest niemożliwe nawet wykonując dwa połączenia w tych samych warunkach z tego powodu, że liczba możliwych kombinacji jest nieskończona. Zmiana położenia obiektu nawet w skali attometra spowoduje wstrzelenie się w inne okno. Dopóki general sam nie nada transmisji, nie będziemy w stanie wyizolować konkretnego korytarza. Z resztą, nawet jeśli bylibyśmy w stanie to zrobić co da nam jeden statek? Cała flota leci w odrębnych korytarzach a komunikacja pomiędzy dwoma obiektami poruszającymi się pod przestrzenią jest niemożliwa – wyjaśnił Marks
- Zostaliśmy więc sami. – stwierdziła smutnym głosem pani Admirał. – Pułkowniku Frazer – skierowała swoją uwagę, już oficjalnie, do pierwszego oficera – proszę wyliczyć minimalny pułap podejścia do orbity ziemskiej dla statków wojennych klasy Archer bądź większych od strony koordynatów podanych w przekazie . – Monike Ayana pamiętała o tym, że w przestrzeni okołoziemskiej panuje zbyt wielki tłok by flota mogła wyskoczyć tuż obok planety. Co odważniejsi piloci małych statków ryzykują wstrzelając się nieopodal orbity księżyca. Olbrzymie wojenne statki z pewnością nie będą miały tyle miejsca. Ostatnie czego może chcieć dowódca okrętu to natrafić na inny w momencie wychodzenia z Hiperprzestrzeni. W najlepszym przypadku skończyłoby się kraksą, która przełamałaby osłabione podróżą w niesprzyjającym środowisku pola siłowe. W najgorszym rozsypanie się drogocennych okrętów bojowych na części. Generałowie Reven Ao to wiedzą.
- Madame, mogę spytać po co? – wyraził swój niepokój oficer, który ciągle nie wiedział co się stało.
- Możesz Eric, możesz. – odparła łagodnie – Musimy przygotować linię obrony. Według przekazu, który otrzymałam od Swiftminga, a którego on najwyraźniej nie przeczytał wynika, że floty Reven Ao nie ma tam gdzie leci nasza. Wręcz odwrotnie. Wszystkie siły Reven uderzy prosto w Ziemię w przeciągu dwóch godzin a my mamy 4 statki. Musimy to rozegrać tak by zadać im największe możliwe straty – wytłumaczyła swoją decyzję.
- Rozumiem. Biorę się do roboty – Frazer zasiadł przy multiterminalu potężnego superkomputera pokładowego i rozpoczął kalkulacje.
Ayana rozmyślała nad szansami jakiejkolwiek konfrontacji przeciwko całej flocie. Do dyspozycji dostała flagowy pancernik SharpShooter, którego to obejmuje odkąd został stworzony, dodatkowo jednego Archera i dwa niszczyciele średniej wielkości. Do zachowania porządku na Ziemi aż nadto. Do odparcia ataku piratów aż nadto, do odparcia całej floty maszynoludzi już niezbyt. Taktyka, którą obmyśliła była błyskotliwa, jednak wymagała dokładnie skoordynowanych działań i dużo szczęścia. Przeczuła, że wrogie okręty będą chciały wyjść jak najbliżej orbity Ziemskiej. Dzięki koordynatom załączonym do depeszy mogła z dużą precyzją ustalić hipotetyczne pojawienie się obcych okrętów. Tam chciała ustalić linię obrony. Dziękowała losowi za Wojcika i informacje, które przekazał.
***
Sam Wojcik tymczasem wyszedł z hiperprzestrzeni w niemal pustym miejscu w kosmosie. Wszystkie systemy maskujące pozostawił aktywne. Jednocześnie mając dostęp do danych z terminala Reven dostroił moduł komunikacji do tej, którą porozumiewała się flota.
- Wykrywam okno hiperprzestrzeni. – zabrzmiał metaliczny głos w komunikatorze Blackouta. Najwyraźniej system był bardziej skomplikowany niż wcześniej miał świadomość. Okazało się, że owa częstotliwość nie tylko obejmuje komunikację pomiędzy statkami, ale nawet wszystkie ważne wewnętrzne informacje. Właśnie ta jedna przedostała się w eter.
- Uwaga, cała flota. Z rozkazu Azulvagiera pierwszy stan gotowości – rozszedł się komunikat po wszystkich statkach. Dopiero teraz po ustabilizowaniu się czujników po przebywaniu w Hiperprzestrzeni Thad dostrzegł ilość statków wiszących w martwych przestworzach tego systemu. 5 potężnych pancerników, dokładnie takich jak te dwa, startujące z Reven, dodatkowo 12 Niszczycieli i 20 Fregat. Flota była potężna, jednak nie mogła się równać całej sile ludzkich statków zgromadzonych w Sol.
- To się maszynki zdziwią – powiedział do siebie cicho nieświadomy niczego Thadeus. Upewnił się, że nikt go nie widzi. Wszystkie systemy były sprawne. Wycisnął maksymalną moc z silnika strumieniowego i rozpoczął zbliżanie się bezpośrednio do floty
- Okno zamknęło się, lecz nie ma żadnego obiektu. Czy wysłać myśliwce poszukiwawcze? – kto, bądź cokolwiek obsługiwało systemy radarów i czujników, niepokoiło się.
- Mamy gościa, którego przepowiedział nam Thermiconos. Cała flota załadować wszystkie baterie. Strzelać bez rozkazu w wyznaczony obszar.
Flota musiała być powiadomiona o akcji szpiegowskiej oraz ucieczce z planety cyborgów. Usłyszawszy komunikat Thadowi zjeżyły się włosy na głowie. Oto stanął przed fatalną perspektywą. Z jednej strony zmasowany ostrzał, groźniejszy prawdopodobnie od tego, który pożegnał go w atmosferze Reven i niewystarczająca moc silnika strumieniowego by uciec z obszaru. Z drugiej przełączenie silników i ujawnienie swojej pozycji wskutek ciepła i promieniowania. Pierwsze 2 salwy przeszły pod nim celując bezpośrednio w miejsce z którego wyszedł do systemu. Gdyby nie ruszył się stamtąd już teraz byłby martwy. Nie było czasu do stracenia. Sensory pokładowe Blackouta wykryły masywny skok promieniowania we wszystkich statkach floty. Przygotowywały się do wystrzału. Jedynie dwa pancerniki, przygotowane na ewentualność wypaliły ponownie.
- Komputer. Silniki protonowe, pełna moc przez sekundę – nie zważając na konsekwencje Thad wydał rozkaz. Pilot miał nadzieję, że jedna sekunda pełnego ciągu nie wyemituje wystarczającej ilości promieniowania by wyznaczyć jego pozycję wśród lecących pocisków plazmowych. Jednocześnie ta sekunda znacznie przyśpieszyłaby podróż. Komputer wykonał rozkaz i statek gwałtownie przyśpieszył. Ze ślimaczej prędkości 100 tysięcy kilometrów na godzinę przeszedł w 30 tysięcy kilometrów na sekundę.
- Wykrywam nieznaczny wzrost temperatury i promieniowania – zagrzmiał komunikat. Thadeus zbladł. Nie dość, że teraz pędził z prędkością mocno przekraczającą zdolności percepcji człowieka to jeszcze manewrował pomiędzy pociskami. Tylko fakt, że działa owych okrętów miały wiele metrów średnicy, co wiązało się z łatwo zauważalnymi smugami światła, wspomagał Majora w tym olbrzymim wyzwaniu.
- Klasyfikacja? – spytał inny głos
- Brak. Sygnatury nie pasują do niczego z czym spotkały się nasze czujniki. Być może jeden z pocisków trafił w mały meteoryt rozbijając go – wyjaśnił inny głos.
- Kontynuować ostrzał. –
Te słowa dały jeszcze jedną nić nadziei Wojcikowi. Zbliżał się już do pierwszego pancernika i wychodził z zasięgu ostrzału. Odpalił silnik strumieniowy i ustawił wsteczny ciąg. Decyzja, którą podjął kilka sekund temu była słuszna. Dopiero teraz wszystkie grzane baterie reszty floty wypaliły zalewając przestrzeń, w której jeszcze przed chwilą się znajdował gradem gorącej plazmy. Z bezpiecznej odległości Thad obejrzał się, przyglądając się świetlnemu spektaklowi rozdzierającemu bezkresną czerń kosmosu. Zwolnił w końcu do prędkości uzyskiwanej przez silnik strumieniowy. Cicho i bezpiecznie podszedł niemal pod sam nos nie spodziewającego się niczego pancernika.
- Przerwać ogień – usłyszał – jeśli cokolwiek było w tamtym sektorze zostało zmiecione. Flota, kontynuować przygotowania do ataku.
- Jak długo będziemy jeszcze czekać? – rozbrzmiało pytanie.
- Tak długo, aż dotrą ostatnie statki. –
Major zrozumiał dlaczego flota oczekuje w tej pustej przestrzeni. Musiał coś zrobić nim wyruszą. Los kolejny raz przyznał mu szczęśliwą kartę. Jeden z pancerników, nie miał włączonej tarczy. Ruszył w jego kierunku.
- Komputer, skanuj pancernik na wprost. Szukaj witalnych systemów, które uszkodzone mogą spowodować większe zniszczenia bądź unieszkodliwienie statku. – wydał rozkaz. Czuł się dość dziwnie. Przechodził wiele symulacji w Sol, uczestniczył w manewrach przeciwko Ziemskim pancernikom. Tam jednak nie groziła mu śmierć w razie wykrycia. Tutaj lawirował pomiędzy potężnymi statkami mogącymi zmieść go w ułamku sekund. Uświadomił sobie jakie dysproporcje panują pomiędzy nim a jego przeciwnikami. On, mały kilkunastometrowy statek przeciwko półtorakilometrowemu goliatowi. Gdy zatrzymał się przed burtą. Nie mógł dostrzec końców statku. Spokojnie mógłby zmieścić się w jednej z wielu dostępnych szczelin. Nie to jednak planował. Komputer przeanalizował strukturę statku i wyświetlił plan na ekranie. Wyświetlił przypuszczalny mostek, hangar myśliwców i wiele innych systemów. Żaden jednak nie był na tyle odsłonięty by można mu było zaszkodzić.
- Kurwa. Muszę coś zrobić do cholery! – zaklął do siebie. Schował głowę w dłoniach i myślał. Myślał. Myślał. W końcu wymyślił.
- Komputer wyświetl położenie hipernapędu. – Przyjrzał się uważnie planom i uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Tak. To może się udać. Komputer wyodrębnij próbkę materiału z kadłuba zdolną do zaprogramowania w celu wysłania specyficznej fali radiowej. – Maszyna zagotowała się. Nigdy, w żadnych symulacjach kadłub nie musiał poświęcać znacznej części siebie w celu odczepienia. Tym razem jednak potrzebne były stosowne usprawnienia. Pasek postępu rósł powoli, co powodowało rozdrażnienie, w końcu jednak skończył analizy
- Minimalna wymagana ilość materiału 1.21432% Rozdystrybuowanie materiału zakończone. Czy chcesz wykonać procedurę ? – zapytał terminal.
- Wykonaj – Oznajmił Thad po czym patrzył jak zewnętrzna warstwa statku zaczyna się nieznacznie marszczyć. W końcu na dziobie wyodrębniła się kulka z kadłuba gotowa do przesłania. Thad wydał odpowiednie komendy w celu zaprogramowania materiału po czym subtelnie dostarczył go do jednej z dwóch olbrzymich dysz hipernapędu. Postanowił oddalić się na bezpieczną odległość. Domyślał się, że jeśli jego plan wypali może wystąpić potężna eksplozja. Wyleciał ze zgromadzenia floty. Oczekując na wyniki swojej pracy. Chwilę uniesienia przerwało wyjście dwóch statków z hipernapędu. Flota była gotowa.
- Komputer, prześlij program do podmiotu. Przygotuj się do wykonania podczas otwarcia okna hiperprzestrzeni w danym statku. – wydał rozkaz.
- Uwaga. Azulvagier mówi. – Zabrzmiało ostrzeżenie w eterze – Flota. Przygotować się do ataku na Ziemię. Dziś skończy się rząd galaktyczny! Stanowiska bojowe!. –
- Stanowiska bojowe- zawtórował mu rząd odpowiedzi. Statki rozproszyły się i wskoczyły w hiperprzestrzeń. Poza jednym.
Przygotowana część kadłuba zadziałała według założeń Majora. W momencie otwarcia okna hiperprzestrzeni program wysłał falę radiową nakazującą siłowe zamknięcie go. Fortunnie dla Blackouta i Ziemi okręt zdążył przekroczyć połową horyzont zdarzeń i został rozerwany w chwili gdy okno zamknęło się. Tył pozostał w miejscu, w którym był i poddany gwałtownej dekompresji i wyssaniu atmosfery implodował. Przód natomiast przestał istnieć uwięziony i zdezintegrowany w oknie podprzestrzennym. Przestrzeń pozostała pusta. Thad podprowadził Blackouta do pozostałości po majestatycznym pancerniku. Wykrył nawet część swojego kadłuba, która przetrwała całe zdarzenie i na powrót przyłączył ją do kolektywu. Wysłał w końcu komunikat podprzestrzenny do Admirał Ayany
- Komputer, wyślij niewykrywalną wiadomość do Generała Switfminga. Blackout 1 stwierdza. Flota Reven Ao wystartowała. Za godzinę będą w systemie Sol. Udało mi się unieszkodliwić jeden pancernik. Wykaz reszty przesyłam w załączniku. Misję uważam za zakończoną. Czekam na odpowiedź 5 minut po czym ruszam do Sol. Blackout kończy. – Nie minęło jednak 5 minut, nim nadeszła odpowiedź.
-Próba nawiązania komunikacji podprzestrzennej. Ustanowić? – zapytał terminal.
- Połącz- Komputer przemielił algorytm szyfrujący po czym na wyświetlaczu pojawiła się podobizna Admirał Ayany.
- Witaj Thad. Dzięki za ostrzeżenie. Dobrze wiedzieć, że nic ci nie jest. –
- I panią dobrze widzieć, pani Admirał. Myślałem, że łączyłem się z Generałem Swiftmingiem. -
- Spokojnie. Swiftming.. cóż można rzec, jest obecnie niedostępny.-
- Ah pewnie przygotowuje flotę do obrony. Mam nadzieję, że moje wiadomości się przydały? –
- Skromny jak zwykle hehe. Przydały się majorze. Bardzo się przydały tylko widzisz.. Swiftming postanowił zignorować twoją wiadomość i przekazał ją mnie tuż przed tym jak skoczył w hiperprzestrzeń z całą flotą. Obecnie są już godzinę drogi od Sol. Mamy 4 statki. Z tego co przysłałeś wynika, że nie mamy zbyt dużych szans, ale nie poddamy się. Obronimy Ziemię albo zginiemy. Swoją drogą świetna robota w zniszczeniu tego pancernika. Szkoda, że nie możesz pomóc bardziej. –
- Pani Admirał. Właściwie to coś mi przyszło na myśl i przepraszam ale nie mam czasu do stracenia. Wojcik bez odbioru. – Zerwał połączenie i wszedł w hiperprzestrzeń.

27 paź 2009

Preludium. Rozdział drugi - Bohaterowie cz. 2

Nim rozluźnił się, Major wpisał sekwencję radiową imitującą zwykły statek handlowy.
***
- Odbieram otwarcie okna hiperprzestrzeni w sektorze bb5. Skanuję – zabrzmiał metaliczny, beznamiętny komunikat w centrum kontroli lotu. Jakkolwiek rozwinięta, Reven nie potrzebowała tak zaawansowanego systemu jak na Ziemi. Na orbicie nie stacjonowały miliony statków o każdej porze dnia i nocy. Zdawało się wręcz, że jak na tak rozwiniętą planetę, przestrzeń Reven była stosunkowo pusta. Strach przed androidami i cyborgami niechętnie skłaniał ludzi do handlu, a jeszcze mniej chętnych było do zasiedlania tego fascynującego świata. Dodatkowe represje ze strony Rządu Galaktycznego osłabiły sieć wymiany handlowej i nawet stolica kolonii, olbrzymie miasto, wielkości niejednego Europejskiego kraju z XX wieku, stało się luźniejsze. Planeta mieszcząca 8 miliardów mieszkańców była nawiedzana tylko przez statki z innych planet Ao. Z przymusu handlowali teraz również, ze wszystkimi frakcjami terrorystycznymi i opozycyjnymi dla rządu jedności.
- Skanowanie zakończone. Obiekt klasy Mule. Wysyłam żądanie autoryzacji – wybrzmiał komputer.
- Odbieram kod identyfikacyjny. Nadaję upoważnienie klasy pierwszej. Przekazuję dane – dodał jeszcze raz terminal po czym skierował strumień informacji do innej stacji, w której znajdowała się żywa osoba, o ile tak można było nazwać byt w połowie zmechanizowany.
- Witamy na Reven. Twój statek otrzymał upoważnienie klasy pierwszej. Możesz teraz wylądować na platformie numer xa16. Przesyłam koordynaty – zabrzmiał bardziej ludzki głos po czym dodał – Ze względów Twojego bezpieczeństwa szlak czerwony jest teraz zamknięty.-
- Cóż takiego może zagrażać mojemu bezpieczeństwu na szlaku czerwonym? – dało się słyszeć znajomy głos przez komunikator.
- Ze względu na kruchość towaru, który przewozisz udzielę sekretnej informacji. Dwa pancerniki właśnie startują ze stoczni we wschodnim Revcap. Z racji ich wielkości lepiej unikach toru ich lotu. Potwierdź. – wytłumaczył byt odpowiedzialny za bezpieczeństwo na orbicie.
- Potwierdzam. Unikam szlaku czerwonego. Ląduję na platformie xa16 – Odparł Major przez radio po czym uciął komunikację.
***
- Jak dotąd się udało. – rzekł zadowolony z siebie Wojcik. – Komputer, oblicz stopień możliwej adaptacji do okrętu klasy Mule – wydał komunikat po czym skupił się na torze lotu. W bezpiecznej odległości minął dwa startujące właśnie potężne statki bojowe. Major zdziwił się widząc te nowoczesne obiekty. Nie sądził, że Reven posiada tak zaawansowane uzbrojenie. Ich wielkość niemal dorównywała SharpShooterowi. Spojrzał na czujniki i jego wątpliwości się potwierdziły. Półtorakilometrowe pancerniki z pewnością były wystarczająco zaawansowane, żeby stawić czoła Ziemskim okrętom. Nie wiedział gdzie zmierzają. Bał się jednak, że gdyby to właśnie te dwa okręty dywersyjnie ruszyły na Ziemię, mogłyby wyrządzić wiele szkód. W osobistym mniemaniu jego zadanie właśnie zmieniło priorytety. Jeszcze nim komputer wypełnił obliczenia okręty Reven weszły w Hiperprzestrzeń. Obliczenia w końcu zostały wykonane i terminal wyświetlił stopień kamuflażu. Ku zdziwieniu Thada komputerowi udało się wycisnąć niemal 90% zgodności co dla zwykłego oka było wartością nierozróżnialną. Pilot spokojnie wszedł w atmosferę, zagęszczając strukturę materii z przodu statku. W końcu mijając newralgiczny punkt transformował go. Powłoka kadłuba rozciągnęła się niemal do grubości milimetra rozszerzając wymiary niemal z każdej strony. Po wszystkim materiał zmienił kolor na odpowiednik tytanu i maszyna była gotowa do lądowania. Tuż po posadzeniu statku na wyznaczonej platformie major wydał komunikat
- Terminal, wyślij niewykrywalną wiadomość do Generała Swiftminga. Blackout 1 stwierdza. Dwa pancerniki Reven Ao wystartowały z planety i weszły w hiperprzestrzeń. Prawdopodobieństwo zdarzenia wykrytego przez Mambę w związku z tym jest wysokie. Uwaga. Okręty wysokiej zdolności bojowej. Blackout1 kończy – wydał komendę po czym dodał – Próbnik – W tym momencie Thadeus położył rękę na wysuniętym właśnie kokpicie. W slot na jego nadgarstku wsunął się niemal niewidoczny mechanizm – cześć statku zdolna komunikować się zdalnie oraz wywoływać podstawowe czynności na pewną odległość. – Dostrój częstotliwość. Pełna gotowość. – dorzucił po czym odblokowanym właśnie wyjściem wyszedł z pojazdu.
- Zablokuj wejście. - wydał polecenie po czym rozejrzał się dookoła. W przeciwieństwie do innych platform , które widział podczas lądowania, ta była zasłonięta przed światem z trzech stron. Lądować można było tu tylko z góry, a jedyne wyjście prowadziło do budynku. Żadnych bocznych dróg, żadnych nieprzewidzianych gości, żadnych cywilów. Kilka kamer i czujników, zautomatyzowana wieża strażnicza i system pola siłowego osłaniającego dach. Miejsce wyraźnie miało zaostrzony rygor, najprawdopodobniej służyło tranzytowi nielegalnych, rzadkich, drogich towarów udostępnianych przez i dla specjalnych klientów. Wykradziona tożsamość należała do takiej kategorii. Jak dotąd plan Thadeusa sprawdzał się w 100 procentach, jednakże do tej pory nie był wymagany kontakt osobisty. Sam wolałby infiltrować bazę po cichu. W tej sytuacji czas i rodzaj misji jednak nie pozwalały na to. Ruszył powolnym krokiem w kierunku bramy. Naprzeciw wyszedł mu android. Wykręcona maszyna. Posiadała 6 nóg, niczym pająk, do tego na jego korpusie załączone były cztery ręce a ludzka głowa osadzona była wewnątrz metalowego pojemnika ochronnego. Całość wyglądała dość niepokojąco. Wieloletni trening nie pozwolił żołnierzowi zdradzić swoich odczuć. Nieznajoma istota podeszła w zasięg głosu.
- Witamy, witamy. Dawno nie widzieliśmy samotnego człowieka przylatującego na Reven. Dawniej z taką autoryzacją. Nazywam się Thermiconos i jestem pomocnikiem Azulvagiera. Czy mogę spytać jaki jest cel Twojej podróży? –
- Nie możesz. – Odparł sucho Wojcik.
- Wybacz, nie chciałem urazić tak szanowanego klienta. Jakikolwiek masz cel, zapraszam tędy – android wskazał dwiema rękoma drogę w kierunku bramy.
- Prowadź – dodał major i przyśpieszył kroku.
Droga powiodła ich poprzez bramę następnie przez korytarz do sieci pomieszczeń, stworzonych na jedną modłę. Thermiconos wskazał Wojcikowi luksusowy apartament, w którym poczekać miał na oficjela Reven.
- Czy mogę prosić o odrobinę prywatności? – Spytał, niemal rozkazując major.
- Ależ oczywiście. Rozgość się, Azulvagier niedługo zjawi się by omówić szczegóły handlu. – odparł android po czym wyszedł z pomieszczenia. Niewielka przestrzeń dla ważnych osobistości wyposażona była w bardzo wygodną sofę, oraz szereg urządzeń rozrywkowych możliwych do uruchomienia na życzenie . Co ważniejsze dla Thada posiadał też mały terminal. Z pewnością nie miał dostępu do reszty ważnych stanowisk, wystarczył jednak do bieżących celów. Wojcik rozejrzał się dookoła, upewnił się, że nikt go nie obserwuje po czym położył rękę przy terminalu i zdalnie rozkazał komputerowi okrętowemu zsynchronizować częstotliwość próbnika. Komunikat zwrotny, wyświetlony na wirtualnym interfejsie wewnątrz głowy człowieka pokazał pasek postępu. Szyfrowanie było niesamowicie skomplikowane. Blackout był jednak największym dziełem ludzi. Każda cząstka składająca się na całość kadłuba wysyłała własny sygnał na odpowiedniej częstotliwości pozwalając złamać nawet najbardziej wysublimowane zabezpieczenia. W końcu synchronizacja się udała i Thad rozłączył się z terminalem wewnątrz pomieszczenia. Wymusił też na próbniku utrzymanie częstotliwości w pamięci. Usiadł na sofie i oczekiwał przyjścia swojego rozmówcy. Zamiast jednak denerwować się czuł się coraz spokojniejszy. Przedziwnie wręcz zachciało mu się spać. Interfejs przed oczami zaczął wyświetlać jakieś ostrzeżenia, nie mógł jednak skupić się na tym by je odczytać. W końcu obraz rozmazał się i Thadeus zasnął porażony gazem obezwładniającym, który bezwonnie wypełnił pomieszczenie.
Gdy się obudził, otoczenie zmieniło się diametralnie. Zamiast na wygodnej sofie siedział teraz w ciasnej celi odgrodzonej niskiej klasy polem siłowym. Wystarczającym by utrzymać w ryzach człowieka. W głowie miał zamęt i nie mógł skupić myśli. W końcu jednak doszedł do siebie. Nie miał pojęcia ile czasu był nieprzytomny oraz dlaczego tak łatwo wpadł. Przerażony sprawdził próbnik. Najwyraźniej maszyny nie potrafiły wykryć nieznanego materiału. Sam Blackout również nie wzbudzał podejrzeń i stał nienaruszony. Z serii komunikatów wywnioskował, że nie minęło więcej jak 7 godzin odkąd został powalony. Zostawiło mu to lekko ponad 3 na wykonanie swojej misji. W obecnej sytuacji jednak niewiele mógł zdziałać.
- Oh, w końcu się obudziłeś. – Zabrzmiał znajomy głos. Do pomieszczenia przed celą, musiał to być jakiś korytarz, wszedł Thermiconos. – Wy ludzie jesteście słabi i przewidywalni. Zastanawiasz się pewnie w jaki sposób wpadłeś majorze Thadeusie Wojcik? – Mina człowieka mówiła wszystko, był przerażony. W jaki sposób ten cyborg poznał jego tożsamość? Czy wiedział o Blackoucie? Czy wiedział o misji jaką tu pełnił? Setki myśli przerwał dalszy monolog – Spójrz przed siebie. Przeciwległa cela. Poznajesz? Wierzę, że nazywaliście go Mambą. Oh, słaby był umysł człowieka. Jeszcze słabszy gdyż sami stworzyliście nam dostęp do waszych umysłów. Widzisz. Wasz szpieg wpadł bo przeceniał swoje możliwości. Podszywał się pod zbyt wiele osób i nie docenił mocy modyfikacji jakie daje nam technologia. Hahahaha – Zaśmiał się szyderczo android.
- Ale jak? – Thad nie zdążył wypowiedzieć.
- Jak go złamaliśmy? Jesteśmy pół-maszynami pamiętasz? Wasze złącza w nadgarstku. Wniknęliśmy do jego umysłu. Dostroiliśmy się do fal jego mózgu. Przejęliśmy go a wraz z nim wszystkie jego dane. Wielkość waszej floty. Wasze hasła, kody, statki szpiegowskie, tożsamości. Tak właśnie odkąd tylko cię zobaczyłem, majorze, wiedziałem kim jesteś. – Kontynuował spokojnie Thermiconos.
- Więc komunikat? – pytanie człowieka znów zostało przerwane.
- Ah komunikat. – android zadrwił – widzisz mając mapę całego mózgu waszego przyjaciela wiedzieliśmy jak wywabić waszą wspaniałą flotę od Ziemi. Wiedzieliśmy, że podążycie za fałszywym komunikatem pozostawiając nam wspaniałe pole do popisu. Jeszcze dziś Ziemia przestanie istnieć a wraz z nią rząd galaktyczny. Nie przejmuj się tym jednak. Ty nie doczekasz więcej jak następnych 10 minut. – Pole siłowe rozstąpiło się. Thad nie czekając wykonał cios, napotkał jednak piekielnie szybką rękę androida, który chwycił go i rzucił nim o ścianę. Człowiek zsunął się nie mogąc złapać tchu, kaszlał i krztusił się.
- Niezła próba, za słaby jednak jesteś, żeby sprawić nam jakiekolwiek trudności. A teraz bądź grzeczny i nadstaw ramię. Nie zaboli.. mocno – jedna z czterech rąk chwyciła przedramię Wojcika i wykrzywiła w nienaturalnej pozie. Do złącza w jego nadgarstku android przytknął specjalnie spreparowany przyrząd, ten jednak nie chciał się podpiąć. Android próbował, jednak za każdym razem napotykał opór i złącze odrzucało inwazyjne wejście do umysłu. Blackout wyczuł niebezpieczeństwo i zablokował przesył danych przestrajając próbnik na odwróconą falę. Thadeus wyczuł możliwość i mimo przeszywającego bólu nakazał Blackoutowi włamać się do głównego terminala. Próbnik zezwolił na kontrolowane podłączenie i maszyna do czytania umysłów podpięła się do wewnętrznego interfejsu.
- Dobrze.. opierałeś się, jednak nie jesteś w stanie zmienić swojej przyszłości. Twój umysł jest nasz – szyderczo zakomunikował Thermiconos odczytując dane.
- Co? Jak to możliwe? Co ty robisz do cholery? - Jakież było jego zdziwienie kiedy zamiast świadomości człowieka wewnątrz głównego terminala przedostał się wirus dostrojony do pracy w owym środowisku. Program gwałtownie rozszerzył się na wszystkie systemy i rozpoczął sekwencyjne pobieranie danych i przesyłanie ich bezpośrednio na pokład komputera Blackouta.
- Nie! To niemożliwe! Zabije cie za to! - Android w panice wyrwał złącze z ręki Thadeusa i rzucił nim w kąt samemu wybiegając z pomieszczenia z olbrzymią prędkością . Połączenie zostało zerwane jednak znaczna ilość danych zdążyła się skopiować. Pole siłowe zamknęło się i Thadeus został sam. Obolały zdołał podnieść się podszedł do pola siłowego i przytykając jak najbliżej rękę. Skupił się na interfejsie i wydał polecenie komputerowi. Próbnik zaczął wydawać fale we wszystkich możliwych zakresach częstotliwości próbując dostroić się do emitera pola siłowego. Operacja trwała, tymczasem major wydawał kolejne polecenia terminalowi swojego statku. Z gąszczu wydobytych informacji znalazł mapę obszaru. Wyróżnił ją na swoim interfejsie, w końcu zaprogramował coś, czego nie próbował jeszcze nikt. Seria komunikatów wyświetliła pełną gotowość statku do wypełnienia powierzonych zadań. Próbnik jednak ciągle badał częstotliwości. W końcu znalazł tę odpowiednią, dostroił się do niej i wywołał spięcie puszczając dwie przeciwstawne komendy. Pole siłowe rozstąpiło się pozwalając wyjść obolałemu człowiekowi. Major wbiegł do drugiej celi. Człowiek, który tam leżał nie żył. Ustawił mapę w widoku 3d i ruszył w kierunku statku.
- Teraz! – krzyknął sam do siebie. W tym momencie potężna soniczna fala rozeszła się we wszystkich kierunkach wokół statku. Fala wywołana poprzez wydanie każdej możliwej kombinacji długości i częstotliwości dźwięków rozeszła się przez cały kompleks i niczym fala uderzeniowa bomby paliła każdy napotkany elektryczny element na drodze. Bramy, pola siłowe, terminale, bazy danych, wieżyczka strażnicza, radary, kamery, czujniki, pole siłowe nad kopułą. Wszystko rozsypało się w drobny mak. Dodatkowo wszystkie półzmechanizowane twory, androidy i cyborgi w zależności od stopnia zmiany technologicznej odczuły promień porażający ich kończyny i umysły czyniąc z nich kompletnie niegroźne sterty żelastwa. Wojcik biegł przed siebie kierowany mapą, mijał złowrogie spojrzenia, zniszczone przyrządy. Korytarze i hale. W końcu wybiegł z całego kompleksu i będąc ciągle w sprincie wydał rozkaz otwarcia się drzwi. Zdawał sobie sprawę, że taka sytuacja nie potrwa długo i bardziej odporne systemy odnowią się. Wbiegł do środka kabiny i nie czekając na nic chwycił gwałtownie za stery podrywając pojazd potężnym odrzutem od gruntu paląc za sobą znaczną część lądowiska. Wystrzelił z prędkością naddźwiękową w niebo. Nie uciekł jednak daleko. Wszystkie czujniki w mieście zostały zaalarmowane a działka i siły powietrzne ruszyły w pogoń. Wojcik odłożył próbnik i jeszcze raz chwycił za ster.
- Koniec kamuflażu! – krzyknął do komputera, który natychmiast przekształcił statek z transportowej bryły w opływowy kształt super myśliwca. Skorupa stwardniała a silniki dostały większy ciąg. Wieżyczki naziemne napędzały mu stracha strzelając salwami dookoła, nie były jednak w stanie przygwoździć ogniem szybko manewrującego statku. Maszyny były zdesperowane. W pościg wysłano dwa myśliwce bezzałogowe. Interfejs wskazywał prędkość supersoniczną. 5 Mach według ziemskiej skali jednak obiekty zbliżały się i rozpoczęły ostrzał.
- Tłumiki inercyjne na maksimum! Wzmocnij pancerz z przodu i z tyłu! – major wykrzyczał nerwowo. Spoglądając na wskaźniki wyświetlane na kabinie widział, że obiekty zbliżały się. Przyspieszył.
- Prędkość Hipersoniczna – Zakomunikował terminal głosowo. Prędkość na wskaźnikach pokazywała niemal 10 tysięcy kilometrów na godzinę. Nawet w erze nauki niewiele jest statków zdolnych rozpędzić się tak szybko w atmosferze. Blackout jednak ciągle przyspieszał, statki bezzałogowe nie zostawały w tyle kontynuując ostrzał.
- Prędkość Ultrasoniczna – ostrzegał znowu komputer. Ultrasoniczna oznaczała przekroczenie wartości 10 Machów w ziemskiej skali. Wskaźnik osiągnął 12 wyznaczając granicę bezpiecznego lotu w obecnym stanie kadłuba.
- Do kurwy nędzy! – zagrzmiał zdenerwowany pilot – Nie ucieknę im tak. Komputer uruchom silniki strumieniowe. Na mój znak przygotuj się do wyłączenia silników protonowych i przejścia w tryb niewykrywalności. – Spojrzał na odczyty – Teraz! – Krzyknął. Statkiem zatrzęsło Nawet tłumiki inercyjne nie były w stanie skompensować uderzenia, które nastąpiło przy zmianie napędu. Dwa bezzałogowe myśliwce sterowane przez radar naziemny nie spostrzegły zmiany i przeleciały tuż pod majorem. Skonfundowane maszyny zaczęły ostrzał ze wszystkich możliwych baterii naziemnych losowo wybierając cele. Kilka pocisków niemal otarło się o strukturę kadłuba jeżąc włosy na głowie pilota. W końcu nastąpiło trafienie. Potężna siła wyrzuciła Blackouta z toru lotu i przy olbrzymiej prędkości myśliwiec zaczął koziołkować. Pancerz wytrzymał uderzenie. Teraz jednak statek spadał pikując w dół w korkociągu przy intensywnym ostrzale. Major puścił ster i niemal uderzył ręką w kokpit podpinając się bezpośrednio pod systemy statku. Mając kontrolę przekierował kanały ujścia ciągu w taki sposób by wyrównały poziom lotu. Po ciężkiej walce z prawami fizyki statek zaczął lecieć. Major przeniósł większość pancerza na przód i przyspieszył do 15 Machów. Lecąc niemal przy samej ziemi, pod zasięgiem baterii plazmowych pozostawiał za sobą potężną falę dźwiękową tłukącą szyby w wieżowcach zbudowanych klasycznie, ze szkła. Ostatecznie uciekł ze stolicy i wyleciał z atmosfery udając się na orbitę planety. Tutaj czekał już zespół poszukiwawczy. Nie mieli jednak szans wykryć tak zaawansowanej technologii. Wojcik w końcu odetchnął z ulgą.
- Sprawdź w ściągniętej bazie czy mamy koordynaty skoku dla statków wojennych Reven? – zadał pytanie terminalowi. Na wyświetlaczu ujawniły się koordynaty systemu kompletnie innego niż ten, do którego zmierzać miała zaraz Ziemska flota. Nie spóźnił się.
- Komputer, wyślij niewykrywalną wiadomość do Generała Swiftminga. Blackout 1 stwierdza. Komunikat od Mamby był fałszywy. Mamba wraz z całym programem wąż został ujawniony. Nie ma żadnej floty w podanych koordynatach. Szykujcie się do obrony Ziemi. Wszystkie siły Reven Ao planują zaatakować w ciągu najbliższych dwóch godzin. Blackout kończy. – wysłał komunikat po czym wszedł hiperprzestrzeń. Musiał dowiedzieć się dokładnie czego oczekiwać.
***
- Generale. Flota jest gotowa. Komputer zgłasza pilną, tajną wiadomość, czy mam wstrzymać odlot do czasu przeczytania? – zapytał adiutant na jednym ze statków orbitujących wokół Ziemi.
- Nie. Nie ma już czasu. Przekaż kopię komunikatu Admirał Ayanie oraz prześlij go do mojej kwatery. Następnie rozkaż flocie ruszać. – wydał rozkaz Swiftming.
W tym samym czasie na mostku SharpShootera, z którego pokładu admirał Ayana obserwowała odlot floty w hiperprzestrzeń nadszedł komunikat. Kobieta stanęła nad terminalem i rozszyfrowawszy wiadomość zbladła a następnie usiadła na krześle.
- Swiftming coś ty zrobił najlepszego? – Wyszeptała.

19 paź 2009

Preludium. Rozdział drugi - Bohaterowie cz. 1

- Teraz skoro czeka nas kilka godzin lotu. Thomasie pewnie interesuje cię dalszy ciąg historii, którą opowiadałem. Aibielu, ty również możesz się wsłuchać. Wspomniałeś, że nie znasz lepiej zamaskowanego statku w przestrzeni kosmicznej, niż ten. Ja znam… Blackout – Thadeus zachmurzył się, jednak nie przerwał swojego opowiadania – niemożliwym jest byście o nim słyszeli. Sam projekt jak i gotowy statek są tak tajne, że wiedzę o nim posiada może ze 20 osób w całej galaktyce… a przynajmniej tyle ich było zanim trafiłem do lodówki. Blackout zbudowany został na zupełnie innych założeniach. Statek mniejszy od tego, niewiele większy od małego bombowca. Nie posiadał pancerza, nie posiadał praktycznie uzbrojenia. Za to jego powłokę pokrywała technologia tak rewolucyjna jak same podróże w hiperprzestrzeni. Zakładam, że oboje słyszeliście o nanobotach medycznych. Miałem je w sobie podczas trafienia. -
- Owszem, to one uratowały ci życie – przerwał mu lekarz. – ale co to ma wspólnego z tą super rewolucyjną technologią ? -
- Widzisz. Udało nam się skonstruować metal, jak go nazwę, który złożony był tylko i wyłącznie z owej technologii. Oczywiście nasze nanoboty, nie były zbudowane z lekkiego materiału, który potrafi naprawiać nasze ciało. Wręcz przeciwnie. Użyliśmy w tym celu ciężkich komponentów nanowęglowych. Jednak w przeciwieństwie do innych owy metal potrafi zaadaptować się do każdych warunków w czasie rzeczywistym. Począwszy od zaabsorbowania każdej ilości fal światła, bądź odwrócenia ich o 180 stopni, oraz radiowych, co czyni go kompletnie niewidzialnym w przestrzeni kosmicznej, idąc dalej na wysyłaniu specjalnie markowanych sztucznych sygnałów, które potrafią zmylić każdy radar oraz inne systemy czujników, skończywszy na tym, że owy metal może zmienić swą gęstość i konsystencję pozwalając przyjąć pewną ilość obrażeń oraz naprawić się a w końcu dosłownie zamaskować statek przed ludzkim okiem. –
- O rany! – zakrzyknął Aibiel – wynaleźliście prawdziwą niewidzialność! I to dobre 100 lat temu?! Nie wierzę, nie wierzę po prostu. Jak to możliwe, że nie armia nie wdrożyła tego systemu? Może teraz cały czas ktoś nas cały czas śledzi? – drżał nerwowo mechanik. Jego dziecinna ciekawość oraz fascynacja projektem momentalnie zastąpiona została przez strach o własne bezpieczeństwo. Strach mający zasadność zważywszy na to co wcześniej uczynił.
- Spokojnie – rzekł łagodnie Wojcik. Dopóki byłem w aktywnej służbie istniał jeden jedyny Blackout i to ja byłem jego pilotem. Był strasznie trudny do obsłużenia. Wymagał niesamowitego refleksu oraz stalowych nerwów. Poza tym system był tak drogi, że wyprodukowanie materiału zdolnego pokryć Blackouta kosztowało niemal tyle ile cały Insolence, na którym swoją drogą Blackout stacjonuje. Mając to na uwadze mniemam, że lepiej im było wybudować kolejnego Superniszczyciela niż przeznaczać takie pieniądze na kruchy statek szpiegowski. Jeden wystarczył, z resztą mogli używać klasycznych systemów szpiegowania, zupełnie takich jakie posiadamy w tej maszynie. Muszę też wspomnieć o trzech rodzajach silników. Poza dwoma oczywistymi, napędem FTL oraz zwykłym protonowym doszedł jeszcze niewykrywalny żadnymi pomiarami napęd strumieniowy. Nie pytajcie o zasadę działania. Wiem tylko, że nie emitował ciepła oraz promieniowania. No i niemal nie zużywał energii. Przekładało się to jednak na bardzo słabe osiągi na poziomie pierwszych statków rejsowych sprzed ery nauki. – Kontynuował.
- No dobra, ale co to ma wspólnego z twoją opowieścią? – zapytał zniecierpliwiony Barret.
- Gdyby nie Blackout… dziś wszystko mogłoby być inne. Tamtego dnia miałem zostać wysłany na misję…
***
- Generale! – Thadeus stanął na baczność gdy do pomieszczenia wszedł oficer. Pomieszczenie nie było specjalnie duże. Ot zwykła kajuta pokładowa dla wyższych rangą żołnierzy. Jego własna. Stacjonował na flagowym pancerniku SharpShooter. Długa na dwa kilometry jednostka była niemal dwukrotnie większa od innych jednostek tego typu. Ponadto mocniejsze tarcze i uzbrojenie. Elitarna jednostka, a w tej chwili sam generał ziemskiej armii wkroczył do jego kajuty by porozmawiać sam na sam.
- Spocznij majorze – odparł generał po czym dodał – Mamy tu nieprzyjemną sytuację. Jeden z naszych szpiegów z operacji Waż, kryptonim Mamba zaraportował wysoką aktywność statków wojennych Ao w kwadracie S22xt3a. Sugeruje, że w tym odległym systemie, wyłączonym z naszego szeregu sensorów Ao gromadzi flotę uderzeniową, która ma za zadanie wyskoczyć na orbicie okołoziemskiej i zrobić jak najwięcej szkód cywilnych i wojskowych po czym uciec do rodzimego systemu. Nie możemy na to pozwolić. Według Mamby uderzenie miałoby się odbyć za 24 godziny. Mają dobry wywiad. Na ten termin planowaliśmy manewry wojenne godzinę drogi stąd. Dzięki temu ich plan mógłby się powieść. Zamierzamy temu zaradzić. W tej chwili cała flota została postawiona w stan gotowości. Niemal wszystkie dostępne statki w ciągu 12 godzin zostaną skierowane do zagrożonego kwadratu. Musimy liczyć 3 godziny drogi w jedną stronę więc zaskoczymy ich zupełnie nieprzygotowanych. Masz jakieś pytania? –
- W zasadzie to tak generale. A co jeśli to zmyła? Jeśli przyślą jeden czy dwa statki na nasze tyły, właśnie tutaj. Zostawimy tu kogoś? – dociekał Wojcik.
- Owszem, jest taka możliwość dlatego SharpShooter wraz z Archerem i 2 fregatami zostanie na orbicie. Jeśli cokolwiek pojawi się na w naszej przestrzeni admirał Ayana dopilnuje, żeby zniknęło równie szybko. A teraz do rzeczy Thad. Nie fatygowałem się do ciebie tylko po to, żeby dać znać majorowi o sytuacji panującej we flocie jak się domyślasz. Zostaniesz wysłany na misję. Aby upewnić się, że nie robimy głupstwa musimy sprawdzić co się dzieje na Reven Ao. Przygotowywałeś się długo do tego typu zadań i uważam, że w końcu jesteś gotowy. Weźmiesz Blackouta i polecisz w na Reven. Póki co prosta misja. Lecisz, nasłuchujesz na prywatnych kanałach. Upewniasz się czy atak naprawdę jest planowany po czym wysyłasz nam informację zwrotną. Jeśli zrobi się za gorąco. Bierzesz dupę w troki i znikasz. Nie muszę chyba przypominać ile kosztował owy okręt i że chcemy go całego. Bierz się do roboty. Masz 12 godzin nim flota wyruszy. Później flota wyruszy i dopóki nie dotrze na miejsce nie będzie możliwości jej odwołania. – dowódca wydał rozkaz.
- Tak jest sir! – odparł Thadeus po czym odebrał przepustkę i ruszył w stronę hangaru transportowego. Okręt był wielki. Przejście od jednego końca do drugiego wymagało nie lada spacerku. Nie był jednak na tyle duży by wymagał systemu kolejek. Jedynie windy transportujące na poziomach kilkudziesięciu pięter. Jego podróż trwała 10 minut. Dotarł do ostatniego hangaru w najbardziej zamkniętej części flagowca. Przed drzwiami czekało dwóch regularnych żołnierzy, którzy zapewne nie wiedzieli nawet czego pilnują.
- Pańska przepustka sir! – poprosił jeden ze strażników. Wsunął ten kawałek krzemowej karty czipowej do czytnika po czym dostał komunikat zwrotny. – W porządku sir! Może pan kontynuować – dodał. Wojcik nie odparł nic, zamyślony. Wszedł przez niewielkie wrota do korytarza i szedł drogą, którą wiódł. Wpierw w lewo, następnie w prawo, kolejna brama i kolejny czytnik, tym razem automatyczny. W końcu wszedł do hangaru. Przed nim stał najbardziej tajny i najdroższy okręt w historii galaktycznej armady. Okręt, który był jego dziełem, który w końcu tylko on potrafił pilotować. Nie większy od bombowca statek był kompletnie czarny i matowy. Nie odbijał ani krzty światła. Jego kształt, cóż, zważywszy na brak pola siłowego i konieczność poruszania się w atmosferze był bardzo opływowy. Podstawę stanowiło potężne skrzydło spłaszczone jak dziób kaczki z przodu i rozszerzające się nieznacznie z tyłu o stałej grubości około metra . Na nim w centralnej części umieszczona była kabina pasażera. Ciasna, mieszcząca jedną osobę i cały osprzęt. Jej kształt był dokładną kopią skrzydła pomniejszoną o odpowiednie wartości. Jedyną różnicą był przód, który zaczynał się tam gdzie skrzydło i stopniowo wznosił się na grubość półtora metra w najwyższym punkcie kończąc się gwałtownie jakiś czas przed tyłem skrzydła stromą dyszą wypływającą zza kabiny pilota. Dodatkowo do tylniej sekcji kabiny pasażera dołączone były dwa małe poziome stateczniki w kształcie normalnych lotek, lekko odstające zza profilu dolnego skrzydła. Wszystkie silniki umieszczone były wewnątrz podstawy i kończyły się czterema wylotami. Dwa silniki FTL po zewnętrznej i dwa podświetlne po wewnętrznej. Dodatkowa dysza za kabiną musiała być napędem strumieniowym. Wszystko zlane było w jeden kształt bez wyraźnych spoiw, wejścia czy szyb. Nawet podwozie było zlane w jedną całość. Wojcik podszedł pod kabinę pilota. Sensor statku wychwycił sygnaturę majora i metal rozstąpił się tuż nad nim wysuwając siedzisko pilota na windzie. Pilot usiadł i pozwolił się wsunąć do środka tej dziwnej maszyny. Zaskakująco w środku było wystarczająco dużo miejsca. Nie było żadnych szyb ani wyświetlaczy. Kompletną ciemność rozświetlił blask dwóch lamp z bocznych sekcji. Fotel po zlaniu się dolnej warstwy kadłuba pozwalał na obracanie się a nawet poruszanie w środku. Wojcik położył rękę na jednym z niewielu widocznych przyrządów. Do jego nadgarstka podczepił się przewód i cała kabina stała się przeźroczysta od wewnątrz pozwalając na obserwację całej góry. Jednocześnie uruchomiły się silniki protonowe. Wojcik spod wirtualnego interfejsu włączył analogowe sterowanie, co spowodowało natychmiastowe wysunięcie się dwóch małych drążków spod kokpitu. Dodatkowo całe sterowanie miało odbywać się za pomocą przycisków wyświetlanych na interaktywnym kokpicie oraz głosowych komend.
- Do generała Swiftminga. Tajna wiadomość na kanale SMC, kod autentykacji EMFM715/3. – zakomunikował Thadeus odpinając rękę od interfejsu.
- Bezpieczna łączność ustanowiona. – odparł interfejs komputerowy.
- Blackout 1 odlatuje. Koniec przekazu – dodał pilot i wyłączył komunikację. Hangar rozstąpił się pod nim zastępując podłogę polem siłowym. Całe pomieszczenie zostało rozhermetyzowane i straciło grawitację. Podesty statku zlały się w jedną całość z kadłubem, nie pozostawiając nawet śladu po ich istnieniu. Pole siłowe zniknęło pozwalając statkowi wylecieć w przestrzeń kosmiczną. Major wziął ster w rękę i odleciawszy kawałek od majestatycznego pancernika wskoczył w hiperprzestrzeń. Zważywszy na zwiększoną moc silników czekała go ponad godzina drogi.